tereklo pisze:Nie no, Mietku, rolnik nie wywozi obornika wprost z obory pod siew.
Wywozi się go i roztrząsa jesienią albo składuje na pryzmach do następnej jesieni. Tak robi "normalny" (mądry, znający się na rzemiośle) rolnik.
No nic dodać nic ująć - to właśnie na myśli miałem pisząc o "świeżym" prosto z obory - wysypuje na pryzmę przez rok cały, a jesienią rozrzuca na pole. Tu znowu nie jest tak do końca jednoznacznie bo jeden ma to ze słomą (ściółkowanie) inny np. bez (różnica to jak wielkie jest to rolnictwo...
Nie wnikając zbyt daleko w szczegóły na tej pryzmie też jest materiał o różnym stopniu przerobienia i taki materiał ja nazywam "świeży" - prosto z obory - z obrzeży tej pryzmy można pobrać takie części już ładnie całkiem przerobione i o te ja proszę okolicznych gospodarzy by mniej w tym szlachetnym złocie grzebać
a i co by do użytku się szybciej nadawało.
Jeszcze jedno, tak by łatwiej o G..nie dyskutować to kwestia nazewnictwa:
Ja to widzę tak:
- obornik - pochodzi z obory, a tam krowy się trzyma
- gnój - pochodzi z chlewa, a tam świnie się hoduje
- tu "tak z ręki" podać innych nazw nie potrafię, ale spotkałem się z określeniami i na te inne odchody - kto chce to sobie poszuka wszak zima trzyma i jest trochę czasu
pojawia się inna nazwa dla konia, owcy, kur i kaczogęsi, oraz jako osobny rozdział - gołębie
Tych rozróżnień jest pewnie więcej, słonia i wielbłąda pominę, (choć ten ostatni już jakiś czas występuje na Kaszubach)
Podsumowując widzę to tak:
Każdy nawóz pochodzenia zwierzęcego należy potraktować indywidualnie nie tylko ze względu na sposób przerobienia ale i od jakiego zwierza pochodzą.
Już kończąc powiedzieć jednak muszę:
uważam, że jak już prawidłowo nawieziemy ziemię, to z tym, co kiedy po oborniku, chodzi raczej o to by w pierwszej kolejności uprawiać tam te rośliny, które są bardzo żarłoczne i potrzebują najżyźniejszej ziemi, potem sadzimy mniej wymagające itd, aż dojdziemy do użyźniających jak np: motylkowe a na nawozie zielonym kończywszy. Ten ostatni czasem stosuje się też gdzieś "po drodze" dla lepszego wykorzystania okresu wegetacji i by pole nie stało odłogiem oraz dla poprawienia struktury gleby.
No już miał być koniec
ale teraz(na tym etapie) ja właśnie zastanawiam się czego nie sadzić po sobie bo np: poprzednik już wszelkie dobro wyżarł, albo chorowało toto w tym miejscu - trza na parę lat opuścić albo pryskać czym innym, zmienić odmianę lub zaniechać uprawy danej rośliny.
Ja to tak właśnie postępuję jednak nie wiem czy to najlepsze rozwiązanie