No i okazuje się, że zimowe karmienie ptaszków nie jest tylko jednostronną inwestycją.
Tam gdzie mam teraz działkę pojawia się specjalista od nasion słonecznika, który to wielkością przypomina średniej wielkości orzecha włoskiego, niczego się nie boi i krzyczy bardzo głośno na mnie - odlatuje dopiero jak podejdę na odległość około jednego metra i nie odleci daleko tylko metr dalej i wtedy wrzeszczy jeszcze głośniej.
Potrafi przelecieć tuż nad głową robiąc sporo hałasu by mnie przegonić od moich słoneczników.
Jego specjalizacja polega na tym, że wydziobuje te nasionka w sposób do złudzenia przypominający maszynę do szycia na pełnych obrotach.
Zastanawiałem się nawet jakim cudem potrafi on zjeść tyle nasion i gdzie on to mieści, jest przecież taki mały.
Przyłapałem go i okazało się, że to szkodnik - on tak szybko wydziobuje kolejne nasiona i równie szybko wypluwa a dopiero jak trafi na pełne nasionko to znika z nim gdzieś w krzakach by po konsumpcji (trwa to kilka minut) powrócić do zajęć - wydziobywania kolejnych nasion oraz przepędzać właściciela działki.
Udało mi się uchronić trochę nasionek przed tym małym szkodnikiem i te teraz zimą trafiają do mojego karmnika na balkonie. Pociechy z ptaszków co nie miara - najzabawniej radzą sobie z tym sikorki i wróble - te trzymając nasionko w dziobie tłuką nim o balustradę, potem podtrzymując nogą wydłubują zawartość nasionka.
W końcu pojawił się specjalista od nasion słonecznika, nigdy wcześniej go nigdzie nie widziałem, duży dziób a i ubarwiony ładnie w intensywne kontrastowe kolory. Początkowo myślałem, że to jakiś egzotyczny kolorowy ptaszek zwiał komuś z klatki i bieduje na mrozie, jak założyłem okulary to mogłem się mu dokładniej przyjrzeć. Fachowiec doskonały, potrafi jednym kłapnięciem dzioba rozłupać z gracją ziarnko słonecznika. Robi to jak maszyna stworzona do tego celu- jedna łupinka wypada z jednej strony dzioba i w tym samym czasie druga z drugiej strony dzioba a środek przełyka w całości bez rozdrabniania. Czasem kłapnie dziobem raz czy dwa więcej zanim rozłupie nasionko jednak i tak tempo ma dobre.
Widziałem kiedyś jak chińczycy łowili ryby przy użyciu kormoranów a widząc to zdziwiłem się - jak można wpaść na taki pomysł?
Po spotkaniu z tym specjalistą wszystko stało się jasne bo jak go obserwowałem to od razu zacząłem się zastanawiać czy i tu nie dałoby się wykorzystać tego ptaszka do pracy i zatrudnić go do łuskania nasion słonecznika.
Pooglądałem zdjęcia ptaszków Polski i ustaliłem z całą pewnością, że miałem do czynienia z grubodziobem, na to jak go zagonić do pracy jeszcze nie znalazłem sposobu - sypię ziarno słonecznika i czekam na jego powrót.
Jeszcze tylko zapytam: widujecie go? Czy może tylko mnie ukazał się jako rzadki egzemplarz? - to było moje pierwsze i jak dotąd jedyne spotkanie z tym fachowcem.