Baśka spokojnie - szoruj do jakiegoś lepiej zaopatrzonego marketu i kup za parę złotych sól peklową (jak mają np różne rodzaje słodzików, będą też mieć sól peklową, z reguły leży koło normalnej soli, w Kauflandzie ku mojemu zdziwieniu mieli nawet sól trzech różnych producentów w opakowaniach różnej wielkości
)
a wracając po drodze w aptece kup strzykawkę dowolną (wygodniej większą, ja akurat mam 20ml) i pasujące do niej kilka igieł, poproś o grubsze. Strzykawkę będziesz używać wielorazowo a igłę wyrzucać po każdej nowej kulce
Jak nie możesz po zakupy biec już, to kulkę jak narazie możesz natrzeć czosnkiem, papryką i łyżką soli (odejmij to potem od ilości soli peklowej którą wyliczysz dla tego kawałka, nie szkodzi, że ta ilość nie jest peklowa, niektórzy je mieszają) - pamiętasz przepis waca na schab? Tam mięso tylko w przyprawach stoi tydzień czy dwa w lodówce i nic mu się nie dzieje
Moja pierwsza kulka też tak miała, że poczekała sobie na sól
Wprawdzie wtedy mięso będzie dodatkowo z aromatem przypraw, nie takie gołe mięsowe mięso - ale to moim zdaniem wcale nie szkodzi
Masowanie kawałka mięsa to to samo co nacieranie - tylko można się lepiej przyłożyć jak się oczywiście komuś chce
Jak się nie chce - też tragedii nie będzie, sprawdzone
Solanka wcale nie musi czekać - moja była robiona od razu i wstrzykiwana od razu.
Pewnie jak się wciągniesz w wędliny to będziesz przechowywać resztki solanki w lodówce do następnego razu (trzeba jej rozrobić trochę więcej, ja robię z 1/4 litra, wygodniej sie ilość soli liczy, nie ufam mojej wadze przy mniejszych porcjach soli) , ale ja jak narazie nie przechowuję
Mięso czy w całości jak kulka, czy w masie mięsnej jak będziesz robić mielonki musi trochę postać w lodówce, żeby się 'przegryźć', potem też trochę w szynkowarze żeby się ułożyć - a potem już tylko parzenie. Masz termometr? Myślę że te temperatury to też nie muszą być z aptekarską dokładnością, ale lepiej mieć.
Do tego szynkowaru kulka 1,5kg weszła, z tą mniejszą sprężyną. Jak robiłam łaciatą drobiową to też liczyłam tak żeby wyszło 1,5kg, natomiast pierwsza kulka miała 1kg i do niej używałam tej dłuższej sprężyny, pierwsza mielonka też kilogram - żeby w razie czego nie trzeba było za dużo wyrzucać
. Całe 2kg obawiam się że może nie wejść - ale takie 1,5 to akurat tyle żeby był bezpiecznie wypełniony. Nie trzeba woreczków - ładujesz mięso bezpośrednio do szynkowaru, powinna być przy nim instrukcja które denko na dół, które na górę (ta długa rączka też ma się gotować razem z szynką, będzie służyć do wyciągnięcia gotowej wędlinki) Oczywiście za pierwszym razem trzeba trochę pomyśleć, ale za każdym następnym jest to juz oczywiste
Wody powinno być tyle, żeby nie przelewała się ponad ściankami szynkowara do środka, ale żeby poziom mięsa tak na oko był przykryty wodą. To z reguły oznacza gotowanie w bardzo dużym garnku (w każdym razie ja nie mam małych a wysokich) ale w dużym jest łatwiej utrzymać stałą temperaturę - jak już się ustabilizuje to trzymam na bardzo małym gazie a czasem to i muszę wyłączać go co jakiś czas, żeby się nie przegrzewało. Pod szynkowar stwierdziłam że dobrze by było jak pod pasteryzowane słoiki - podłożyć ściereczkę lub papier - bo trochę podskakuje
Wprawdzie nie wygląda na to, żeby rysował garnek, ale ze ściereczką na pewno będzie mu bardziej komfortowo
Uff to napisałam co wiedziałam, nie wiem czy jest jeszcze coś o co chcesz dopytać, może jeszcze streszczę się w punktach co teraz z tą kulką
1. Narazie nacierasz solą (pamiętając ile jej dajesz) i przyprawami, dajesz do lodówki w worku lub przykrytym garnku
2. Kupujesz sól peklową, strzykawkę i igły i najlepiej by było termometr do pieczenia, bo jak cię znam to nie lubisz nic robić na oko
3. Przeliczasz ile trzeba ci solanki i soli wg proporcji z przepisu (ile waży twoja kulka?)
4. Robisz solankę i wstrzykujesz ją w mięso w różnych miejscach, posypujesz też solą po wierzchu jak w przepisie (odejmując wiadomo to co już dałaś ), trochę nacierasz.
5. Przekładasz mięso do pojemnika, polewasz tą solanką co ci wyciekła przy wstrzykiwaniu
i odstawiasz do lodówki na ile trzeba
6. Wyjmujesz z pojemnika, posypujesz żelatyną (jak nie zapomnisz
) ładujesz do szynkowara i znów do lodówki na ile trzeba
7. Wyjmujesz z lodówki, przymierzasz który garnek będzie dobry (i ja teraz robię tak, że wkładam szynkowar to garnka i nalewam wody - widzę ile dokładnie potrzeba wody, że jak wstawię szynkowar to się nie wyleje na kuchnię). Wodę w garnku gotujesz, wstawiasz szynkowar, czekasz aż się wychłodzi do tych siedemdziesięciu ile tam było i pilnujesz żeby temperatura mniej więcej trzymała się w tym zakresie przez dany czas. Jak masz mniejszą kulkę możesz trochę krócej niż tam podane, ale niewiele.
Poczytaj też Basia trochę innych przepisów z forum - zobaczysz, które punkty są wspólne i jakie są generalne zasady (bo np parzyć można różnie), mnie to bardzo oswoiło z tematem, że można i tak i inaczej a i tak wychodzi
Jakby coś jeszcze, numer do mnie znasz