Fajno, że to nie prawda o wichrowatości uzyskanych roślinek...
Dziękuję też za przepis na sadzonki. Kupię ze dwa trzy egzemplarze i w maju zabieram się do roboty.
Czy ktoś próbował rozmnażać w ten sposób także bukszpan?
tez przydałyby się hurtowe ilości...
Dopiero rozpoczynam przygodę z hodowanymi własnoręcznie maluchami ale okrutnie mnie to cieszy. Wiadomo przynajmniej jaki powinien być efekt, bo można wybrać roślinę mateczną. W tym roku wzeszły mi na przykład lipki z nasion zebranych zeszłej jesieni. Wyrósł też orzech włoski, ma jakies 15 centymetrów i przyglądam się co rano, jakie czyni postępy
.
Wczoraj widziałam w sklepie piękną forsycję - kupię pewnie jeden egzemplarz, na dobry początek.
Podobnie zamierzam uczynić z winobluszczem na ogrodzenie.
Aha, i mam jeszcze w doniczkach trzy wierzby płaczące z patyka.
No i dwie fuksje uszknięte w ogrodzie botanicznym
przekształcają się w dorodne drzewka
.
A z tym czasem którego potrzebują rośliny żeby urosnąć...
Mieszkałam jako dziecko w ogrodzie babci, pamiętam jak drzewa były jeszcze niewielkie. Teraz po trzydziestu latach większości z nich już nie ma.
Przykro mi będzie pewnie dopiero wtedy, gdy sadzone przez nas rośliny zaczną umierać
. A jak się sadzi maluchy i do tego lipki na ten przykład, to raczej się tego momentu trudno doczekać, bo one dorastają jakąś pięćdziesiątkę
.