Basiu - współczuję takiego sąsiada. Tyle pracy włożyłaś, a on po prostu zniszczył po chamsku. Szkoda nerwów na takiego typa, ale niestety, czasami nie ma się na to wpływu.
Ja też miałam kiedyś nieprzyjemną sytuację z sąsiadami, kiedy to ich krowy wlazły do mojego ogrodu i zjadły część moich plonów - marchew, buraki, pory... Byłam bardzo zła, bo cały sezon chodziłam, pielegnowałam, a tu jesienią sporo straciłam. Gdy poszłam na skargę do sąsiadów byli bardzo nie mili, skomentowali, że "to tylko parę buraczków i marchewek"( bo przeciż co to za ilość w porównaniu do tego ludzie sadzą na polach) i dodali, żebym sobie płotem ogrodziła, to krowy nie będą wchodzić. Dodam, ze u mnie dalsza częsć podwórka nie jest ogrodzona, u nich też. Powiem szczerze, że tamtym razem sobie odpuściłam, bo szkoda moich nerwów na to. Ja to wolę czasami przemilczeć, a z "durniami" nie zaczynać. Ludzie potrafią być czasami naprawdę upierdliwi jak im się na odcisk nadepnie...
Miałam też takie zdarzenie, że zepsuł mi się samochód i przez kilka dni stał pod płotem u sąsiada. Nie mieliśmy jak go ściągnąć, bo ja akurat poszłam z synkiem do szpitala i mąż miał też kilka zakręconych dni. Po kilku dniach okazało się, że ktoś zniszczył nam samochód - była pogięta blacha na samochodzie, jakby ktoś specjalnie kopał nogą i wręcz łaził po masce samochodu. Tym razem bardzo żałuję, że nie wezwałam policji. Oczywiście nikt nic nie wie, nie widział i nie słyszał. Nikt nikogo za rękę nie złapał, ale mam pewne podejrzenia. Jest we wsi jedna rodzina, która nas nie lubi - nie wiem z jakiego powodu, bo nic im nigdy nie zrobiliśmy. Raz tylko się zdarzyło, że kobieta poprosiła mego męża o pomoc w przenoszeniu jakiejś lodówki, a on akurat jej się nawiną, bo wymieniał butlę z gazem obok u sąsiada. Niestety, wtedy jej odmówił- nie dlatego, że nie chciał, ale bardzo źle się czuł. Był akurat chory na parszywą anginę, miał gorączkę i był bardzo osłabiony. A po butlę pojechał tylko dlatego, ze żona - czyli ja
- była akurat w kąpieli jak zabrakło ciepłej wody. Od tej pory Ci ludzie chyba strasznie się na nas obrazili, bo nawet dzieńdobry cięzko im przechodzi przez gardło, a minę to mają zawsze taką że...szkoda gadać. Niestety, same podejrzenia nie wystarczą, a ja pewności 100% nie mam. Od tego czasu nie ufam już tak bardzo ludziom w mojej wsi... niestety...
Basiu, jesteś super dzielną kobietą i na pewno takie incydenty Cię nie powalą, więc głowa do góry i będzie dobrze. Róbmy swoje, a inni nam nie przeszkodzą...