Kulinarnik Towarzyski - historyjki z przepisami

Sprawdzone (i nie tylko) przepisy na smakołyki

Kulinarnik Towarzyski - historyjki z przepisami

Postautor: Papierowe_Nozyczki » pt cze 06, 2014 3:02 pm

Kilka lat temu pisywałam takie "cosie" dla jednego z internetowych magazynów dla kobiet. Potem współpraca jakoś umarła śmiercią naturalną, ale trochę takich opowiadanek mi zostało. Wrzucę na próbę pierwsze dwa, może komuś się przydadzą przepisy z nich albo może komuś przypadnie do gustu taka forma opowiadania o kulinariach :) to fikcja, chociaż imiona niektórych postaci się zgadzają ;) Wszystkie przepisy są bardzo, bardzo proste bo cały cykl jest o kobiecie, która nie ma za grosz pojęcia o gotowaniu i dopiero się go w różnych okolicznościach uczy.



Kulinarnik Towarzyski część pierwsza, czyli:
Wołowina curry w chlebkach pita


- No przecież mówię, że już idę! – wrzasnęła Anka przez drzwi, do których dobijałam się dobre pięć minut – Głucha jesteś? Mówiłam, że otwieram – burknęła, wpuszczając mnie do przedpokoju.
- Sama jesteś głucha, można się włamać i wynieść pół mieszkania, a ty nic – prychnęłam, stawiając parasol w kącie – Zmarzłam, zmokłam, idę prosto z roboty, mam zły humor i jestem głodna – przyznałam się z rozbrajającą szczerością.
- Głodnych nakarmić, taaaa jest! – zasalutowała, trzepiąc wszędzie mąką.
- Uważaj! Nie na żakiet, paskudo! Co ty właściwie robisz poza bajzlem, co?
- Pity piekę.
- Mnie zawsze uczyli, że PITy się wypełnia, ale jak tam sobie chcesz... – Z powątpiewaniem zajrzałam przez jej ramię do kuchni.
Anka teatralnym gestem osłoniła oczy.
- Święci pańscy, zlitujcie się nad tą nieszczęsną, bo bredzi, pewnie z głodu. Siadaj! – wskazała mi krzesło i zabrała się za mieszanie czegoś w misce.
- Co to właściwie jest? – spytałam z powątpiewaniem, patrząc na mało apetyczną breję.
- Ciasto na pity, przecież mówię - wzruszyła ramionami, posypując stolnicę mąką i wygarniając na nią tajemniczą masę.
- Dobra, poproszę łopatologicznie. Wiesz, że ze mnie całkowite beztalencie kulinarne – popatrzyłam na nią smętnie. Anka od zawsze była moim autorytetem kuchennym. Nawet w piaskownicy jej zupki z piasku i kamyków wyglądały apetyczniej, niż moje.
- Kartkę masz? Nie? Tam leżą, na lodówce. I długopis weź. No, szybciej. Pisz: trzy szklanki mąki, trzy czwarte szklanki ciepłej, ale nie gorącej wody, trzy czwarte kostki drożdży, łyżeczka cukru, szczypta soli i cztery łyżki oleju. Drożdże rozpuścić w wodzie z cukrem, wlać je do miski, dodać sól, mąkę i olej, wymieszać i wyrobić porządnie na stolnicy. Jak się lepi do rąk, podsypywać mąką aż będzie gładkie i elastyczne. Odstawić na pół godziny aż wyrośnie, podzielić na cztery części, spłaszczyć na placki o grubości niecałych dwóch centymetrów i piec dziesięć minut w temperaturze dwieście stopni. Zapisałaś?
- Buła, jak buła – wzruszyłam ramionami – i co z tego ma być, jakieś kanapki?
- Coś ty, akurat chciałoby mi się tak bawić, żeby zjeść kanapkę – Anka popukała się w czoło umączonym palcem – otwórz lodówkę i zdejmij garnek z górnej półki.
- Co to? – zajrzałam ostrożnie pod pokrywkę
- Wołowina curry! – uśmiechnęła się z dumą – Zobaczysz, Karol wróci za pół godziny i będzie się tym zachwycał, jak zawsze zresztą. To jego ulubiona potrawa.
- A to żółte to co?
- Zależy które – uśmiechnęła się krzywo – masz tam poza mięsem jakiś inny kolor?
- No dobra, to po kolei – zadysponowałam, sięgając ponownie po długopis.
- To łatwizna – Anka wyłożyła zawartość garnka na patelnię z rozgrzanym olejem – Bierzesz pół kilo ładnej wołowiny. Jak nie masz, może być łopatka wieprzowa. Kroisz w małe słupki, do tego dodajesz pół szklanki keczupu, ćwierć szklanki soku z ananasa, całą puszkę ananasa krojonego w kostkę, jedną albo dwie papryki, też pokrojone w kostkę, cebulę w piórka, trzy łyżki oleju, sól, pieprz i najważniejsze, dużą łychę curry. To się musi co najmniej pół godziny przegryźć, akurat wtedy jest czas na pieczenie chlebków.
- A potem?
- Potem normalnie, smażysz, aż większość sosu odparuje, napychasz tym chlebki i polewasz sosem jogurtowym albo czosnkowym.
- Wydaje się proste – przyznałam – a czemu pichcisz to akurat dzisiaj? Karol ma urodziny czy coś w tym guście?
- Nieee... Tylko nasi znowu grają dzisiaj mecz. I jeśli znowu przegrają, to tylko ta wołowina może poprawić Karolowi humor.
Anka wyszczerzyła do mnie radośnie zęby i wróciła do mieszania mięsa na patelni. Zapach rozchodził się wspaniały i wtedy dopiero poczułam, jak bardzo jestem głodna...




Kulinarnik Towarzyski część druga, czyli:
Letnia sałatka kalafiorowa

- Moge jefce? – Ledwo otworzyłam drzwi do mieszkania, dobiegł mnie z kuchni niewyraźny głos mojego synka Piotrusia, który najwyraźniej właśnie coś zajadał.
- Piotrusiu, nie mówimy z pełną buzią – wkroczyłam do kuchni, spodziewając się zastać go z batonikiem w ręce, ale siedział sobie spokojnie nad talerzem umazanym białym sosem i chrupał zadowolony, jak królik marchewkę.
Artur, mój mąż, rzucił mi szeroki uśmiech od strony lodówki, z której właśnie wyciągał wielką michę czegoś niezidentyfikowanego.
- Zrobiłem kolację! – powiedział z dumą.
- TO jest kolacja? – wytrzeszczyłam oczy i wskazałam białe kawałki do których Piotruś popędził właśnie, stanowczo domagając się dokładki.
- Mama, to dobre, ja pomagałem! – synek z dumą postawił przede mną czysty talerzyk, po czym chrupiąc swoją dokładkę wymaszerował z kuchni.
- No dobra, co to jest? – podejrzliwie obwąchałam potrawę, wyczuwając jedynie lekki zapach czosnku i świeżo zmielonego pieprzu.
- Sałatka z kalafiora, kumpel z pracy dał mi przepis, mówił, że to świetne do grilla i na przekąskę w upały też – Artur z rozpędu nałożył mi pełen talerz.
- Jak to? To dlaczego to chrupie? – rozejrzałam się podejrzliwie, węsząc jak rasowy ogar. Okno było zamknięte, a nigdzie nie unosił się charakterystyczny i mało przyjemny zapaszek gotowanego kalafiora.
- Chrupie, bo jest surowe – popatrzył na mnie z troską i domieszką politowania – Ty się dobrze czujesz?
- Jak to surowe! – zdenerwowałam się – Piotruś! Piotruś, chodź tu zaraz! Dawaj talerz. Matko, już wszystko zjadłeś? Brzuszek cię rozboli! – klapnęłam na kuchenny stołek wodząc wzrokiem od jednego z moich mężczyzn do drugiego
- Przestań panikować i spróbuj w końcu! – Artur zdenerwował się, odsyłając Piotrusia z powrotem do pokoju – I w ogóle czemu coś miałoby go rozboleć? Kto powiedział, że kalafior ma być zawsze rozgotowany na paćkę i śmierdzieć na pół domu?!
- Jakbyś mnie wtedy nie zagadywał to nic by się nie rozgotowało na żadną paćkę! – oburzyłam się, wspominając moją ostatnią próbę stworzenia czegoś jadalnego z użyciem tego, jak mi się wydawało, niezbyt ciekawego warzywa.
Mąż wzniósł oczy ku niebu, pokręcił lekko głową i wyszedł do pokoju, oglądać z Piotrusiem dobranockę. Wyzwoliwszy się w końcu spod ostrzału spojrzeń spróbowałam. Sałatka była chrupiąca, lekko ostra i bardzo smakowita.
- Przepraszam, mieliście rację – z miną skruszonego grzesznika i talerzem w ręce dołączyłam do rodzinki, która właśnie z uwagą śledziła losy Muminków – co do niej dałeś? – zwróciłam się do Artura.
- Normalnie, kawałki surowego kalafiora, trzy posiekane ząbki czosnku, puszkę kukurydzy, trzy łyżki majonezu, sól i pieprz.
- A ja mieszałem! – pochwalił się Piotruś, nie odrywając wzroku od ekranu, na którym właśnie pojawiła się Mamusia Muminka, wyganiająca swoją gromadkę do łóżek.
- Piotruś, Muminki idą spać, na ciebie też kolej. Wykąpiesz go? – popatrzyłam pytająco na męża.
Obaj znikli w łazience, a ja odczekałam chwilę, aż szum wody zagłuszy odgłos moich kroków i podreptałam do kuchni. Po dokładkę.
Awatar użytkownika
Papierowe_Nozyczki
Weterani
 
Posty: 772
Rejestracja: sob sty 17, 2009 10:12 am

Re: Kulinarnik Towarzyski - historyjki z przepisami

Postautor: gruby miś » pt cze 06, 2014 4:38 pm

Całkiem przyjemne i apetyczne, dawaj dalej!
Awatar użytkownika
gruby miś
Weterani
 
Posty: 1701
Rejestracja: czw sty 15, 2009 12:21 am

Re: Kulinarnik Towarzyski - historyjki z przepisami

Postautor: Papierowe_Nozyczki » pt cze 06, 2014 5:32 pm

dzięki :) dorzucę za parę dni bo nie chcę zaspamować forum tekstami
Awatar użytkownika
Papierowe_Nozyczki
Weterani
 
Posty: 772
Rejestracja: sob sty 17, 2009 10:12 am

Re: Kulinarnik Towarzyski - historyjki z przepisami

Postautor: koliberek » pt cze 06, 2014 7:05 pm

Fajne Domi.. ;) Jakbys przypadkiem miala odcinek z przepisem na nachos, to byloby super....
"Miłość i spokój wykluczają się wzajemnie. Kto szuka w miłości spokoju przegrywa na starcie"
P. Coelho "Walkirie"
Awatar użytkownika
koliberek
Weterani
 
Posty: 5318
Rejestracja: pn sty 29, 2007 6:32 am

Re: Kulinarnik Towarzyski - historyjki z przepisami

Postautor: Papierowe_Nozyczki » pt cze 06, 2014 7:13 pm

Niestety nie mam, ale może kiedyś coś wymyślę :D
Awatar użytkownika
Papierowe_Nozyczki
Weterani
 
Posty: 772
Rejestracja: sob sty 17, 2009 10:12 am

Re: Kulinarnik Towarzyski - historyjki z przepisami

Postautor: Cebulka » pn cze 09, 2014 8:10 pm

No właśnie, juz któryś raz obiecuję sobie że spróbuję surowego kalafiora [glupek]
Śpieszmy się czynić dobro
Awatar użytkownika
Cebulka
Administrator
 
Posty: 14922
Rejestracja: ndz lut 11, 2007 5:25 pm

Re: Kulinarnik Towarzyski - historyjki z przepisami

Postautor: Papierowe_Nozyczki » pn cze 09, 2014 8:18 pm

śmiało :D ja uwielbiam :)
Awatar użytkownika
Papierowe_Nozyczki
Weterani
 
Posty: 772
Rejestracja: sob sty 17, 2009 10:12 am

Re: Kulinarnik Towarzyski - historyjki z przepisami

Postautor: Cebulka » pn cze 09, 2014 8:26 pm

Zawsze zajadam głąby i nieraz łodyżki - ale jakoś sam kwiatek nie przechodzi mi przez gardło [lol]
Śpieszmy się czynić dobro
Awatar użytkownika
Cebulka
Administrator
 
Posty: 14922
Rejestracja: ndz lut 11, 2007 5:25 pm

Re: Kulinarnik Towarzyski - historyjki z przepisami

Postautor: Papierowe_Nozyczki » pn cze 09, 2014 8:48 pm

załóz się sama ze sobą, że zjesz :D
Awatar użytkownika
Papierowe_Nozyczki
Weterani
 
Posty: 772
Rejestracja: sob sty 17, 2009 10:12 am

Re: Kulinarnik Towarzyski - historyjki z przepisami

Postautor: tuurma » pn cze 09, 2014 9:55 pm

Kalafior jest pyszotka. Ja się muszę powstrzymywać, bo inaczej nic by mi do zupy nie zostało...
Awatar użytkownika
tuurma
Administrator
 
Posty: 2159
Rejestracja: pt maja 18, 2007 9:58 am

Re: Kulinarnik Towarzyski - historyjki z przepisami

Postautor: Sz_elka » wt cze 10, 2014 10:42 am

to fakt [mniam] surowy kalafior tak jak i głaby kapusciene jak zresztą i liscie białej kapusty są przepyszne - mniam
Elka
Awatar użytkownika
Sz_elka
Weterani
 
Posty: 5359
Rejestracja: sob sty 27, 2007 8:42 pm
Lokalizacja: Katowice

Re: Kulinarnik Towarzyski - historyjki z przepisami

Postautor: Baś_22 » pt cze 13, 2014 7:21 am

Domi fantastyczne te Twoje historyjki [brawo] Jak ładnie i z humorem napisane, super [prosi]
Czytam z wielka ciekawością. Czekam na nastepne :) [tuli]
Jeszcze tyle przede mną :) [krolik]
Serdecznie zapraszam do odwiedzin mojego bloga :) http://berberrus.com.pl
Jestem także na: https://www.facebook.com/berberrus
Awatar użytkownika
Baś_22
Weterani
 
Posty: 8995
Rejestracja: sob sty 27, 2007 7:35 pm
Lokalizacja: Wrocław

Re: Kulinarnik Towarzyski - historyjki z przepisami

Postautor: Papierowe_Nozyczki » pt cze 13, 2014 8:01 am

Dziękuję :D wrzucam dwie kolejne :)

Kulinarnik Towarzyski część trzecia, czyli:
Sałatka Pocieszka


Wyszłam wcześniej z pracy i zadzwoniłam do Artura, że sama odbiorę Piotrusia z przedszkola. Już po przekroczeniu progu gmachu doszłam do wniosku, że nie był to najlepszy pomysł.
Piotruś leciał do mnie zapłakany, plując i parskając.
- Co tu się dzieje? - zmierzyłam wzrokiem przedszkolankę, która z rozwianym włosem biegła za nim.
- Pani Dominiko! - wysapała zdyszana, wyhamowując tuż przede mną - Piotruś pluje jarzynką i mówi brzydkie słowa! - Stanęła przede mną w pozie oskarżyciela, z marsową miną i rękami na biodrach.
Zamarłam. Tyle razy mówiłam, że nie wolno kląć. Tym razem bez kary się nie obejdzie, tydzień bez dobranocki jak nic.
- A co powiedział? - zapytałam ostrożnie, nie będąc pewną, czy chcę usłyszeć odpowiedź.
- Fugas chrustas - wysyczała nauczycielka prosto w moje ucho.
- Co proszę? - aż zgięłam się w pół z rozbawienia, jednocześnie wykrzywiając się do Piotrusia, który schowany za wieszakiem w szatni robił głupie miny.
- Fugas chrustas! - wykrzyknęła tym razem głośniej pani Bożenka, wzbudzając żywe zainteresowanie dwojga innych rodziców, którzy właśnie weszli do przedszkola.
- Paaaani Bożenko - zaczęłam łagodnie, jak do dziecka - to nie jest prawdziwe przekleństwo. Tak krzyczeli dwaj zbóje, Ambaras i Arcykąsek w bajce o Miki - Molu i zaczarowanym kuferku. A w kwestii jarzynki... Mogę zajrzeć na salę?
Oniemiała pani Bożenka przesunęła się nieco. Nad jej ramieniem zerknęłam w głąb sali pięciolatków, w której na oko dziesięcioro dzieci siedziało z nieszczęśliwymi minami nad talerzami, na których oprócz ziemniaków i klopsa spoczywała jakaś mało apetyczna masa.
- To my juz pójdziemy - uśmiechnęłam się konspiracyjnie do Piotrusia - jarzynkę zje w domu bo i tak miałam zamiar robić dzisiaj jakąś sałatkę - skłamałam, trzymając za sobą torbę z chińszczyzną na wynos.
Opuściliśmy przedszkole i w lekkich podskokach skierowaliśmy się w stronę domu.
- Mama, ale ja będę pomagał, dobrze? - upewnił się synek.
- Ale w czym, kochanie?
- W sałatce! Jutro pani Bożence powiem, ze my mieliśmy taką dobrą i ja pomagałem, a jarzynkę może sama jeść, bo ja nie lubię.
Przygryzłam wargi, żeby nie wybuchnąć śmiechem i zastanawiałam się przez chwilę, czy za taką odzywkę zostanę wezwana do przedszkola na dywanik.
- Z czego robimy? - Piotruś pociągnął mnie w stronę warzywniaka. Jakoś głupio było mi się przyznać, ze tak tylko o sałatce palnęłam, bo przecież sama uczę go, że kłamać nie można.
- Ogórka szklarniowego i dwa pomidory poproszę - powiedziałam zrezygnowana, wkraczając do sklepu.
W domu przejęty rolą Piotruś ostrożnie kroił w kostkę obranego ogórka i z przejęciem mielił pieprz. Dodaliśmy pokrojone pomidory, szczyptę soli i łyżkę majonezu. Spróbowałam. No cóż, danie godne mistrza to to nie jest, ale wyszło chociaż jadalne.
W tym momencie zadzwonił telefon. Wyszłam na moment, a kiedy wróciłam, zastałam Piotrusia wsypującego do salaterki zawartość torebki płatków kukurydzianych. Tych zwykłych, niesłodzonych.
- Będzie chrupało! - zwrócił do mnie roześmiane oczy.
Spróbowałam. Chrupało rzeczywiście, bardzo przyjemnie, a smak warzyw i płatków świetnie się uzupełniał. Kurczę, mam w domu potencjalnego geniusza kulinarnego?
- Świetnie, skarbie, należy ci się order Złotej Łyżki - pogratulowałam mu z powagą - to jak nazwiesz swój wynalazek?
- Sałatka Pocieszka - odpowiedział natychmiast - bo jak pani Bożenka znowu będzie krzyczała, ze nie chcę jeść jarzynki, to ją pocieszę, że witaminki zjem w domu.


Kulinarnik Towarzyski część czwarta, czyli:
Dziecinnie proste ciasto z jabłkami

- Mama, musisz upiec ciasto - oświadczył Piotruś, wkraczając do mieszkania.
- Ciasto? Ja? Nigdy w życiu - roześmiałam się, zerkając pytająco na męża. - A w ogóle po co? Jak macie ochotę na coś słodkiego to mogliście kupić w drodze z przedszkola.
- Mówiłem ci - Artur wzruszył ramionami i kucnął przy synku - Mama nie umie piec, ale i tak jest z niej fajna babka, no nie? - usiłował rozśmieszyć Piotrusia, którego broda zaczynała niepokojąco drżeć.
- Umiem, tylko nie mam czasu, nie chce mi się i mamy zły piekarnik - odparowałam, ukucnąwszy obok nich. - Powiecie mi, co was tak nagle wzięło na ciasto?
- Bo w przedszkolu będzie bal i pani Bożenka powiedziała, że mamy mogą upiec ciasta albo zrobić sałatkę i Krzysio powiedział, że jego mama robi najlepsze ciasto, a ja powiedziałem że wcale nie bo ty robisz najlepsze i pani Bożenka powiedziała, że to super i że ty możesz upiec i mama Krzysia też może i zobaczymy które będzie pyszniejsze - wydusił z siebie Piotruś na jednym oddechu.
- Synu! Bądź dzielny! - Artur poklepał go po plecach - mówiłem Ci, że mama nie umie, trudno, kupimy gotowe.
Tego było za wiele. Nikt nie będzie mi bezkarnie deptał po ambicji!
- Dobra panowie, idę do sklepu po składniki. Za to wy robicie obiad, jakiś makaron z serem czy coś,. bo jak mam piec ciasto, to nie będę się zajmować głupotami - to powiedziawszy, zadarłam dumnie brodę, sięgnęłam po torebkę i wyszłam udając, że nie widzę, jak moi mężczyźni mrugają do siebie porozumiewawczo.
Zaraz za drzwiami mieszkania wysłałam błagalnego SMS'a do Anki, mojej przyjaciółki, a zarazem geniusza kulinarnego; SMS brzmiał: "Szybko, dawaj przepis na ciacho, proste, szybkie, dobre, z owocami, ratunku!!!".
Rozpaczliwy apel nie pozostawał długo bez odpowiedzi. Ruszyłam na zakupy kierując się odpowiedzią Ani: "1 kg jabłek obrać, pokr. w kostkę, zasypać na 0,5 godz. szkl. cukru. Dodać 3 jaja, 4 łyżki oleju, po pół łyżeczki sody oczyszcz. i proszku do piecz., garść rodzynek, aromat pomarańcz. Wymieszać, dodać 2 szkl. mąki NA KOŃCU!!!. 30 - 40 min. w temp. 180 stopni. Buziaki, powodzenia. A."
Wróciłam do domu obładowana jak dwa wielbłądy, bo oczywiście przypomniałam sobie, że ciasta w garnku nie upiekę i przydałaby się blaszka. Kupiłam trzy różne, zwykłą prostokątną, keksówkę i tortową, bo skąd miałam wiedzieć, jaka nada się najlepiej?
Wygoniłam chłopaków z kuchni. Upierali się, że chcą pomagać, ale widziałam, jak po kryjomu wyżerają rodzynki. Oberwali ścierką po łapach i wydałam nakaz wymarszu na plac zabaw na najbliższe półtorej godziny. Wybrałam ostatecznie prostokątną formę i z duszą na ramieniu zabrałam się za robotę.
Kiedy wrócili, w domu unosił się zapach jabłek i pomarańczy, nie żadnej spalenizny, a ja właśnie kończyłam posypywać ciasto cukrem pudrem.
Po balu przedszkolaków Piotruś wrócił rozpromieniony.
- I co powiedziała pani Bożenka? - zapytałam go.
- Że Mama Krzysia i ty upiekłyście tak samo dobre, ale potem Justynka do mnie przyszła i powiedziała, że ty zrobiłaś lepsze i że możemy sobie potańczyć - Mój syn zarumienił się po uszy i odmaszerował do pokoju.
- Coś mi się wydaje, ze niedługo zażyczy sobie pierniczków w kształcie serc - parsknął śmiechem Artur i cmoknął mnie w czoło - Wiedziałem, że dasz się podpuścić i upieczesz.
Awatar użytkownika
Papierowe_Nozyczki
Weterani
 
Posty: 772
Rejestracja: sob sty 17, 2009 10:12 am

Re: Kulinarnik Towarzyski - historyjki z przepisami

Postautor: annorl1 » pt cze 13, 2014 8:44 pm

rewelacyjne te opowiadania :) mogła bym tak czytać i czytać :) czekam na więcej :)
a przepis na sałatkę z kalafiora na pewno wykorzystam, uwielbiamy surowego kalafiora i jak bym nie schowała go przed mężem, a potem jak bym się nie powstrzymywała, do obiadu nigdy by nic nie dotrwało :)
"To możli­wość spełnienia marzeń spra­wia, że życie jest tak fascynujące. "
P.Coelho
Awatar użytkownika
annorl1
Weterani
 
Posty: 583
Rejestracja: sob lip 13, 2013 4:34 pm
Lokalizacja: Podkarpacie

Re: Kulinarnik Towarzyski - historyjki z przepisami

Postautor: Papierowe_Nozyczki » pt cze 13, 2014 9:15 pm

też mam z tym problem i jak chcę zjeść gotowany kalafior to muszę kupować mrożony :D
Awatar użytkownika
Papierowe_Nozyczki
Weterani
 
Posty: 772
Rejestracja: sob sty 17, 2009 10:12 am

Re: Kulinarnik Towarzyski - historyjki z przepisami

Postautor: koliberek » sob cze 14, 2014 7:54 pm

Dominika super te opowiadania, naprawde :D
"Miłość i spokój wykluczają się wzajemnie. Kto szuka w miłości spokoju przegrywa na starcie"
P. Coelho "Walkirie"
Awatar użytkownika
koliberek
Weterani
 
Posty: 5318
Rejestracja: pn sty 29, 2007 6:32 am

Re: Kulinarnik Towarzyski - historyjki z przepisami

Postautor: Papierowe_Nozyczki » sob cze 14, 2014 8:07 pm

dzięki, miło mi :D
Awatar użytkownika
Papierowe_Nozyczki
Weterani
 
Posty: 772
Rejestracja: sob sty 17, 2009 10:12 am

Re: Kulinarnik Towarzyski - historyjki z przepisami

Postautor: zomarel » sob cze 14, 2014 8:12 pm

[brawo] Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy kulinarnych opowieści ,a Piotruś zapowiada się na świetnego kucharza :*.
Awatar użytkownika
zomarel
Weterani
 
Posty: 2650
Rejestracja: wt sty 22, 2008 7:34 pm

Re: Kulinarnik Towarzyski - historyjki z przepisami

Postautor: Papierowe_Nozyczki » sob cze 14, 2014 8:37 pm

Piotruś to tak na przekór mojemu bratu :D To też Piotrek ale całe życie był wybrednym niejadkiem i ten Piotruś "powstał" jako jego alter ego :D
Awatar użytkownika
Papierowe_Nozyczki
Weterani
 
Posty: 772
Rejestracja: sob sty 17, 2009 10:12 am

Re: Kulinarnik Towarzyski - historyjki z przepisami

Postautor: zomarel » sob cze 14, 2014 9:14 pm

Teraz rozumiem [wstydzi] .
Awatar użytkownika
zomarel
Weterani
 
Posty: 2650
Rejestracja: wt sty 22, 2008 7:34 pm

Re: Kulinarnik Towarzyski - historyjki z przepisami

Postautor: koliberek » sob cze 14, 2014 9:47 pm

a ja sie zastanawialam, co Ty przed nami ukrywasz ??? [ubaw]
"Miłość i spokój wykluczają się wzajemnie. Kto szuka w miłości spokoju przegrywa na starcie"
P. Coelho "Walkirie"
Awatar użytkownika
koliberek
Weterani
 
Posty: 5318
Rejestracja: pn sty 29, 2007 6:32 am

Re: Kulinarnik Towarzyski - historyjki z przepisami

Postautor: Papierowe_Nozyczki » sob cze 14, 2014 9:53 pm

[ubaw] [ubaw] [ubaw] daję słowo, że nic i w ciąży też nie jestem
Awatar użytkownika
Papierowe_Nozyczki
Weterani
 
Posty: 772
Rejestracja: sob sty 17, 2009 10:12 am

Re: Kulinarnik Towarzyski - historyjki z przepisami

Postautor: Anamaria » ndz cze 15, 2014 3:31 pm

Domi, świetne te przepisy opakowane w cudne historyjki.
Kurczę [skrob] cały czas mam wrażenie, że kiedyś już je czytałam... Gdzie były publikowane?

Surowy kalafior też podjadam i muszę się dyscyplinować tak jak tuurma [haha]
Nad morzem pani Helenka u której się stołowaliśmy robiła pyszną surówkę ze startego kalafiora. Karolinka ją wcinała w każdych ilościach. Wezmę przepis w tym roku.
Awatar użytkownika
Anamaria
Weterani
 
Posty: 3178
Rejestracja: ndz sty 28, 2007 2:36 pm

Re: Kulinarnik Towarzyski - historyjki z przepisami

Postautor: Papierowe_Nozyczki » ndz cze 15, 2014 4:42 pm

ooo, ze startego? brzmi super :)
historyjki były publikowane w internetowym portalu Femia, takim ekologiczno - zdrowotno - kobiecym
Awatar użytkownika
Papierowe_Nozyczki
Weterani
 
Posty: 772
Rejestracja: sob sty 17, 2009 10:12 am

Re: Kulinarnik Towarzyski - historyjki z przepisami

Postautor: tereklo » pn cze 16, 2014 6:06 am

Anamaria pisze:Nad morzem pani Helenka u której się stołowaliśmy robiła pyszną surówkę ze startego kalafiora. Karolinka ją wcinała w każdych ilościach. Wezmę przepis w tym roku.

Może to taka sama sałatka co ja robię? [skrob] Podawałam gdzieś tu przepis, jak znajdę to dokleję.
O, jest tutaj, występowałam wtedy jeszcze jako Aukuba :) Basia o niej pisze:
viewtopic.php?f=8&t=127&p=86718&hilit=kalafior#p86718

Papierowe [hi] historyjki są ekstra! Będą kolejne odcinki? [prosi]
Wiedza jest czymś, co istnieje w umysłach, nie w bazach danych – to relacyjna sieć faktów i umiejętności, wyuczona, praktykowana, z czasem doprowadzana do mistrzostwa.
Obrazek
Awatar użytkownika
tereklo
Administrator
 
Posty: 4422
Rejestracja: sob cze 04, 2011 6:07 am
Lokalizacja: Kotlina Kłodzka

Re: Kulinarnik Towarzyski - historyjki z przepisami

Postautor: Papierowe_Nozyczki » pn cze 16, 2014 6:27 pm

dzięki :D i jasne, proszę :)

Kulinarnik Towarzyski część piąta, czyli:
Awaryjna przekąska z makreli

- No, kochana, dobrze, że jesteś - wystękała ciocia Jadwiga, wpychając się bezceremonialnie do mieszkania - strasznie tu do was dużo tych schodów!
No tak, drugie piętro to nie przelewki... Boże, ciotka Jadwiga, a chłopaków nie ma! Uświadomiłam sobie całą grozę sytuacji.
- A gdzie to Artunio i Piotruś? - zapytała starsza pani, najwyraźniej czytając w moich myślach.
- Pojechali na cały dzień nad wodę, uczą się łowić ryby - uśmiechnęłam się na samą myśl o moim mężu, który miałby założyć robaka na haczyk.
- Matko Święta! - wykrzyknęła ciocia - Pokaleczą się! Jak ty im mogłaś pozwolić na takie niebezpieczne zajęcie? - wskazała na mnie oskarżycielsko tłustym paluszkiem, a ja w moment poczułam się jak wyrodna matka i żona.
- Może wejdzie ciocia? - zaproponowałam słabym głosem. - Herbaty, kawy?
- Nie kłopocz się - ciocia poklepała mnie po ramieniu, sadowiąc się wygodnie na kanapie. - Nie zostanę długo, może tylko herbaty i jakąś małą przekąskę, ale naprawdę nic wielkiego, bo obiad już jadłam - krygowała się, a mnie oblał zimny pot.
- Eee... jasne, przekąska, już - przełknęłam ślinę - to ja włączę cioci kasetę z ostatnich urodzin Piotrusia i pójdę do kuchni coś przygotować.
Ciocia zadowolona chwyciła pilot w tłuste łapki, a ja popędziłam do kuchni zgarniając po drodze komórkę, moją ostatnią deskę ratunku.
- Anka! - wysyczałam do telefonu - ciotka Jadwiga przyjechała i chce przekąskę!
- A co ona tam do cholery robi?! - zdenerwowała się moja przyjaciółka, dobrze znając moje zdanie na temat Jadwigi, która właściwie nie była nawet ciotką w pierwszej linii, tylko jakąś dalszą kuzynką mamy Artura, znaną ze swojego wścibstwa, uwielbienia dla plotek i obżarstwa.
- Siedzi! I czeka na przekąskę! Ogląda kasetę, póki ogląda to nic jej sprzed telewizora nie ruszy, ale ten film ma tylko dwadzieścia pięć minut, a już chwilę temu zaczęła!
- Spokojnie, wszystko będzie dobrze - Anka przejęła dowodzenie - Powiedz mi, co masz w lodówce, w szafkach i w ogóle co jadalnego, tylko migiem!
- Dwa jogurty, mleko, wędzoną makrelę, paprykę czerwoną, mąkę, krakersy, zielone oliwki, dżem truskawkowy i jabłka - wyjęczałam - Nic więcej, Artur miał zrobić zakupy, jak będą wracać do domu, jestem z tym babsztylem sama.
- Nie panikuj! Teraz słuchaj uważnie i zapamiętaj wszystko, bo nie dasz rady nic zrobić jedną ręką, więc zaraz musimy skończyć gadać. Nastaw wodę w małym garnku, żeby się szybko zagotowała. Rozkrój paprykę, wyjmij pestki, ćwiartkę zostaw i pokrój w cienkie paseczki, resztę wrzuć do wody i podgotuj chwilę aż zmięknie. Wyjmij z garnka, wsadź pod zimną wodę, wtedy uda się zdjąć skórę. Jak nie całą to nie szkodzi. Zdejmij skórę z makreli, wyjmij ości. Ugotowaną paprykę, makrelę i oliwki wrzuć do blendera, dodaj łyżeczkę oliwy, szczyptę pieprzu i ząbek czosnku. Zmiksuj, posmaruj tym krakersy, udekoruj surową papryką. Nic innego na szybko teraz nie wymyślimy. No, Buziaki, bierz się do roboty i czekam na telefon jak jędza sobie pójdzie.
Kiedy wkroczyłam do pokoju z talerzem krakersowych przekąsek film właśnie się kończył. Ciotka sięgnęła po jedną i za chwilę pałaszowała w takim tempie, że sama zdołałam zjeść tylko dwa kawałki.
- Niezłe, niezłe - pochwaliła, plując okruszkami - zupełnie nie rozumiem, czemu cała rodzina mówi, że taka z ciebie beznadziejna gospodyni.
Po wsadzeniu mi tej przysłowiowej szpili pożegnała się i zniknęła mi z oczu, mam nadzieję, że na długo. Wykręciłam ponownie numer Anki:
- Kocham cię kobieto, normalnie kocham - oświadczyłam, ledwo odebrała.
- O, czyżbym znowu uratowała ci życie? - zachichotała w odpowiedzi.
- No, ba! - odparłam i zaczęłam zbierać się do sklepu po drugą makrelę. Moi mężczyźni mieli dzisiaj ochotę na rybę, to ją dostaną.


Kulinarnik Towarzyski część szósta, czyli:
Krokiety za szpinakiem

- Źle się czujesz? - popatrzyłam z niepokojem na Piotrusia, który leżał smętnie w łóżku, zamiast zerwać się energicznie jak co rano i poganiać mnie, żeby szybciej dojść do przedszkola.
- Głowa mnie boli - wymamrotał, wciskając buzię w poduszkę. Dotknęłam jego czoła. No tak, ciepłe.
- Widzisz? Mówiłam, że wczoraj było za zimno na pływanie - zerknęłam na zegarek. Za godzinę powinnam być w pracy, Artur już wyszedł do swojej, a ja mam dzisiaj spotkanie z ważnym klientem i po prostu nie mogłam zostać w domu.
- Dzwonimy do babci - zadecydowałam, wykręcając numer telefonu mojej mamy.
- Halo? - odebrała w końcu, strasznie rozespanym głosem.
- Mamo, Piotruś ma małą gorączkę, a ja nie mogę zostać z nim w domu, przyjdziesz?
- Będę za jakieś dwadzieścia minut - zgodziła się i odłożyła słuchawkę, zanim zdążyłam dodać coś jeszcze.
Obiecane dwadzieścia minut przeciągnęło się do pół godziny i kiedy byłam już prawie pewna, że spóźnię się do biura, stanęła w końcu w drzwiach.
- Co masz w tej torbie? - zapytałam podejrzliwie, bo mama tuliła do siebie spore zawiniątko.
- Jedzenie - burknęła i zajrzała do lodówki - I jak widzę słusznie. Głodzisz dziecko?
- Oj przestań - zdenerwowałam się - Piotruś zawsze je w przedszkolu, a większe zakupy robimy przed weekendem.
- Dobra dobra - pokiwała głową, wypychając mnie za drzwi - Leć, my tu sobie sami damy radę.
Zebranie przeciągnęło się trochę. Zaraz po pożegnaniu naszych kontrahentów zadzwoniłam do domu.
- Tak, słucham?
- Jak on się czuje?!
- Jezu, nie wrzeszcz tak - mama najwyraźniej odsunęła słuchawkę od ucha, bo jej głos zaczął dobiegać do mnie z oddali - Lepiej się czuje, wszystko w porządku, a teraz przepraszam cię ale szpinak mi się przypali, wracam do kuchni.
Moje biedne dziecko! Biedny, chory, bez mamusi i jeszcze zmuszają go do jedzenia tej paskudnej papki, której nie cierpi? Ma to zresztą po mnie. Naprawdę, co to za pomysł, katowanie wnuka!
Zebrałam się w pośpiechu i poleciałam do domu. Zastałam Piotrusia siedzącego w łóżku, z talerzem na kolanach.
- Mamo! - popatrzyłam na nią wściekle - Przecież ty wiesz, że my nie lubimy sz...
- Cicho! - huknęła na mnie nagle tak, że aż podskoczyłam - Marsz do kuchni i daj dziecku zjeść spokojnie!
Powlokłam się za nią potulnie.
- Zwariowałaś? To ja tu używam podstępu, żeby zjadł obiad, a ty chciałaś wszystko wypaplać? - z rozmachem postawiła przede mną talerz z jakimiś krokietami.
Obwąchałam je podejrzliwie.
- A to co?
- Szpinak. Tylko w bardziej strawnej wersji. Smażysz naleśniki, smarujesz każdy z nich podduszonym szpinakiem z mrożonki. Do duszenia koniecznie trzeba dodać czosnek, sól i pieprz. Potem posypujesz serem, zwijasz w kopertkę, panierujesz. Wykorzystałam tą gotową ostrą panierkę, znalazłam w szafce. No, a potem smażysz i jesz. Albo można usmażone przełożyć do naczynia żaroodpornego, posypać jeszcze serem i zapiec.
- A wiesz, że dobre? - odważyłam się w końcu skosztować.
- Pewnie, że wiem - wzruszyła ramionami - Chyba nie myślisz, że dałabym Piotrusiowi coś niedobrego?
- Ale jak ty go w ogóle zmusiłaś, żeby zaczął jeść? Przecież on zawsze chce dokładnie wiedzieć, co ma na talerzu. Uświadomiłaś go, że to jest ze szpinakiem?
- No coś ty - postukała się lekko palcem w głowę - Tu trzeba mieć trochę pomyślunku! Powiedziałam, że robię wyjątkowe krokiety dla prawdziwych mężczyzn i nie wiem, czy nie jest na takie za mały.
- A on co na to?
- Powiedział, że jest już prawie dorosły bo niedługo pójdzie do zerówki i że chce dwa - zaśmiała się, cmoknęła mnie w czoło i wyszła, machając do mojego prawie dorosłego syna, który właśnie wylizywał talerzyk.
Awatar użytkownika
Papierowe_Nozyczki
Weterani
 
Posty: 772
Rejestracja: sob sty 17, 2009 10:12 am

Re: Kulinarnik Towarzyski - historyjki z przepisami

Postautor: Sz_elka » sob sty 31, 2015 7:42 pm

Papierowe_Nożyczki [tuli] może byś kontynuowała?!!! [prosi]
Fajnie się zaczęło i ........ [beksa1]
Elka
Awatar użytkownika
Sz_elka
Weterani
 
Posty: 5359
Rejestracja: sob sty 27, 2007 8:42 pm
Lokalizacja: Katowice

Re: Kulinarnik Towarzyski - historyjki z przepisami

Postautor: Cebulka » sob sty 31, 2015 7:57 pm

Właśnie, coś nam Dominika zniknęła... myślę jednak że tylko się przyczaiła na zimę i że wraz z wiosną i działkowaniem się znów pojawi :D
Śpieszmy się czynić dobro
Awatar użytkownika
Cebulka
Administrator
 
Posty: 14922
Rejestracja: ndz lut 11, 2007 5:25 pm

Re: Kulinarnik Towarzyski - historyjki z przepisami

Postautor: Sz_elka » sob sty 31, 2015 8:13 pm

Znaczy [mysli] trzeba do Niej zadzwonić [hejhej] wszak jeszcze nie jest za późno na życzenia noworoczne, prawda?!!! [devil]
Elka
Awatar użytkownika
Sz_elka
Weterani
 
Posty: 5359
Rejestracja: sob sty 27, 2007 8:42 pm
Lokalizacja: Katowice

Re: Kulinarnik Towarzyski - historyjki z przepisami

Postautor: Cebulka » sob sty 31, 2015 8:49 pm

Jak się nad tym zastanowić, za późno na tegoroczne życzenia noworoczne będzie dopiero 1 stycznia 2016 ;>
Śpieszmy się czynić dobro
Awatar użytkownika
Cebulka
Administrator
 
Posty: 14922
Rejestracja: ndz lut 11, 2007 5:25 pm

Re: Kulinarnik Towarzyski - historyjki z przepisami

Postautor: Sz_elka » sob sty 31, 2015 10:07 pm

Już złożyłam! [dance12] Papierowe bardzo się za nami stęskniła i na pewno zajrzy na dniach! :D
Elka
Awatar użytkownika
Sz_elka
Weterani
 
Posty: 5359
Rejestracja: sob sty 27, 2007 8:42 pm
Lokalizacja: Katowice

Re: Kulinarnik Towarzyski - historyjki z przepisami

Postautor: Papierowe_Nozyczki » ndz lut 01, 2015 12:43 pm

Tak jest, Ela mnie przywołała do porządku :D
dodaję część siódmą :) Czyli "Ciasteczka z byle czym"

Wpadła do nas moja siostra Hanka z córkami. Mieszkają nad morzem, szczęściary! W domu z ogródkiem, w dodatku pół kilometra od plaży! A my tu co? Basen pełen dzieciaków i zamulone jeziorko na peryferiach. A te wariatki mówią, że fajnie tak czasem przyjechać na południe i odpocząć od morza, dziwadła.
Przyjechały zapowiedziane jak zwykle ledwie trzy dni wcześniej, bo co to kogo obchodzi, czy ja dostanę urlop, nie? No, ale dostałam. Myślałam, że spędzę cały ten czas przypalając kolejne garnki, ale na szczęście Hanka stwierdziła, że chce spokojnie się ze mną nagadać i jadaliśmy wszyscy głównie w knajpce za rogiem. Piotrusiem zajmowały się Basia i Ola, fajne dziewczyny. Mały wpatrzony w nie jak w obrazek, w końcu skoro mają dziesięć i dwanaście lat, to są dwa razy starsze od niego. Osoba starsza dwa razy ode mnie miałaby już... A, nieistotne zresztą.
Dzisiaj od rana lało. Nie wyszliśmy nigdzie, urządziłyśmy sobie z Hanką salon piękności w dużym pokoju. Farbowanie włosów, manicure, pedicure, zamknięte drzwi, muzyka i tak dalej. Artur miał przypilnować dzieciaki, żeby niczego nie zdemolowały. Miałam właśnie wyjść do łazienki zmyć farbę, kiedy usłyszałam jakieś szmery w kuchni. Artur oczywiście drzemał w najlepsze ze słuchawkami na uszach, zamiast pilnować naszych latorośli.
- A co to ma być?! – ręce opadły mi do samej ziemi na widok dziewczynek umazanych mąką od stóp do głów i Piotrusia, który w mące rozsypanej na podłodze kreślił właśnie tory dla samochodzików.
- Ciociu my tu zaraz wszystko posprzątamy, obiecuję, tylko idź sobie bo nas peszysz – ofuknęła mnie Ola. Nie ma co, od razu widać, że charakterek ma po chrzestnej. Czyli po mnie.
- Olka ale co to jest za bajzel, co? I w ogóle co tu tak strasznie śmierdzi? – pociągnęłam nosem.
- No przecież twoja farba do włosów – Olka wyszczerzyła do mnie białe ząbki – I to nie jest bajzel tylko efekty twórczej pracy gastronomicznej!
- Hanka! – zawołałam słabym z nerwów głosem – skąd twoja córa zna takie słowa i czy ty im pozwalasz tak się szarogęsić w kuchni?
Hanka przyczłapała do nas i ze stoickim spokojem obejrzała bałagan.
- Słowa zna ze szkoły, mają nową nauczycielkę zajęć praktyczno - technicznych, czy jak to się dzisiaj nazywa. Jak mówi, że posprzątają, to posprzątają, chodź.
- Ale co wy konkretnie robicie? – nie dawałam się tak łatwo odciągnąć.
- Oj ciociu, ciasteczka! – Basia i Ola odezwały się chórem.
- A jakie? – zainteresowałam się czując, jak mój żołądek domaga się czegoś dobrego.
- A takie z byle czym, zależy co znajdziemy w szafkach, jak pozwolisz poszperać – Ola popatrzyła na mnie z nadzieją.
- Grzebcie sobie – machnęłam ręką i wymaszerowałyśmy z Hanką do łazienki.
Ciasteczka okazały się pyszne, leciutko chrupiące na brzegach, miękkie w środku, bardzo czekoladowe.
- To teraz mi mów, jakie byle co było w szafce, że udało wam się z tego zrobić coś takiego – usadowiłam się z notesem.
- No tak mniej więcej ciociu, to dałyśmy sto dwadzieścia gramów masła, bo tylko tyle było, dwie szklanki mąki, trzy łyżki mleka, łyżeczkę proszku do pieczenia, szczyptę soli, pół szklanki cukru, jedno jajko i trzy duże łyżki kakao. No i piekłyśmy piętnaście minut na blaszce z pergaminem, w dosyć mocno nagrzanym piekarniku, tak mniej więcej sto osiemdziesiąt stopni.
- A te różne rzeczy w środku?
- Słonecznik, rodzynki i pokruszona czekolada. Byle co, co tylko znalazłyśmy – Olka wzruszyła ramionami. Dodałabym jeszcze jakieś orzeszki albo pokrojone suszone owoce, ale nie było.
- Masz łeb – popatrzyłam na siostrzenicę z zazdrością.
- Z tym to się na pewno nie wdała w chrzestną – zachichotała Hanka i tylko troska o moje świeżo pomalowane paznokcie uchroniła ją przed kuksańcem.
- To my teraz pójdziemy z Baśką i Piotrusiem na podwórko bo przestało padać, dobrze? – Olka zagarnęła ich razem z ostatnimi ciasteczkami i zaczęli zbierać się do wyjścia. Na moment wsunęła jeszcze głowę przez drzwi:
- Kuchnia posprzątana. Ciociu, a tobie fajnie w takim marchewkowym kolorze, takie jaskrawe są teraz modne.
- Zamilcz, dziecko, nie dołuj starej ciotki – machnęłam ręką, z rezygnacją spoglądając na opakowanie, na którym widniał napis – ciemny kasztan.
Awatar użytkownika
Papierowe_Nozyczki
Weterani
 
Posty: 772
Rejestracja: sob sty 17, 2009 10:12 am


Wróć do Kulinaria

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 9 gości