amita pisze:Ale ładna roślinka.Ktoś wie jak się nazywa?
Napisała pod
http://ekotopik.mojeforum.net/temat-vt316.html
Chodzi o tę:
Wtedy, jesienią ubiegłego roku podejrzewałem, że jest to któryś ze szczawików. Pamiętałem, że takie wyrastały mnie w starych doniczkach. Kwitły na żółto, jak teraz ta z tej donicy „oleandra zapomnianego” w garażu, gdzie tym razem, tej zimy, temperatura spadła znacznie poniżej owych -5 st. C.
Sądzę, że jest to szczawik żółty – Oxalis europea, który jak jego nazwa łacińska sama wskazuje pochodzi z Ameryki Północnej, a w Europie zadomowił się do tego stopnia, że stał się chwastem (biorę pod uwagę też szczawik rożkowy) -
http://cyklamen.blox.pl/2008/11/Inne-szczawiki.html
Mój tak wygląda:
Ma też cechy rożkowego, choćby ta płożącość, ale ja sądzę, że jednak to jest ten żółty.
Co rośnie tam w żwirowni, już od dawna mnie nurtowało. Najpierw był śnieg. Polazłem tam z szuflą do śniegu, ale gdy zobaczyłem, ze jest jego grubo ponad 2 m. ( to jest żwirownia, czyli „dziura w ziemi” w którą wiatr co rusz napychał kolejne warstwy śniegu ), to się jednak poddałem. Cały czas sądziłem, że to zwykła koniczyna biała. Później, już wiosną, ta właśnie mnie „w łapska wpadła” i musiałem ją wykluczyć, bo koniczyna biała co prawda może mieć listki bordowe, ale te wyglądają tak:
W końcu (ze trzy tygodnie temu) wybrałem się i zobaczyłem, że to coś na żółto kwitnie:
Teraz może łatwiej to zidentyfikować. Nostrzyk żółty ma kwiatostany wydłużone…
Często mówię, że na strychu mam książki, że jak pójdę tam, to znajdę…
Bujda kra1013! Ty to „komunista” jesteś i potrafisz tylko obiecywać świetlaną przyszłość! A na strychu, to masz tylko wiecznie bałagan!
A może Wy wiecie?
Wspaniałe są te wyprawy do tej żwirowni. Niedługo jej już nie będzie. Gmina domaga się jej likwidacji!
A to brak zezwolenia na tę kopalinę, więc górnictwo (naprawdę takie słowa padają ). Rozmawiałem z właścicielem, a ten mówi mnie, że tu chodzi o to, by żwir kupować w mieście… Może przesadza, a może w gminie jest dobrze wtedy, gdy nic się nie robi?
Taki region. Rano pojechać do pracy do pobliskiego miasta, a za zarobione „miejskie” pieniądze nabyć w tymże mieście żwir ze wsi. Wieczorkiem wrócić do domu, przespać się i rankiem do miasta… Na straży tego „opętania” stoi właśnie wiejska gmina, bo podatki od nieruchomości wystarczają na prowadzenie działalności administracyjnej, a więc ich płace… A reszta się nie liczy…
A ta „dziura w ziemi” jest ciekawa. Nikt tu śmieci nie wyrzuca. Miejscami dokopano się do wody, więc jest „kałuża” i „przyciąga” przyrodę, są te skamieniałości o których pisałem i zawsze coś ciekawego można tu spotkać! A to futrzaka swym deseniem niezwykłego (wrzucę do zagadek), a to owady (za „podglądanie”), „zębatą” mrówką bez kagańca cię poszczują. A to inne kwiatki i rośliny.
Jest tu jakiś też spokój… Przynajmniej w niedzielę.
I co? Przyjadą spychacze, wyrównają i te same pospolite „chwasty”, lecz już bez tej „brawurowej” oprawy wyrosną… I to będą prawdziwe chwasty!
Jeszcze powrót pobliską łączką z polskimi storczykami szerokolistnymi (kwitną różowo):
Jeszcze kwiatek niebanalny:
Tor kolejowy z pomnikiem, gdzie Gryf Pomorski chciał Hitlera uczyć fruwać, czy też „przyozdobić” w „rogi i kopyto” (nie udało się to, ale Wołoszański przyznaje, że doś blisko było udanego zamachu):
I do domu. Myciek (pies -Kiler) odstaje. Starość go „pożera”. Tylko patrzeć kiedy ze mną… łatwo się nie dam!
A może, to będzie jak z tymi książkami na strychu? Znowu obietnice?
To niebieskie, to przetacznik, a może wy coś znacie?