Szczeniaczek zwany przeze mnie pieszczotliwie Dupelkiem(trochę nieładnie,ale toto było takie maleńkie
) znalazł dom.Nikt go nie chciał,wet się wypiął no i zawiozłam do gminy.Pani z gminy powiedziała że następnym razem to do schroniska,ale teraz wzięła go dla swojej babci ,której zginął piesek.Prawdopodobnie psy sąsiedzkie się nim zajęły.
Rozpacz czarna ogarnęła moją córcię,ale cóż jak mus to mus.Rozpacz zażegnałam basenem i pizzą.
Najważniejsze że psina znalazła dom.Nawet nie zdawałam sobie sprawy jakie to będzie trudne dla nas wszystkich,dla mnie,dla córci i dla pieska.
Piesek jak tylko wsiadł do samochodu zrobił się smutny,myślał już że ma dom,odprężył się zadomowił w budzie Dusi(pozwoliła mu szelma),przestał się nagle przytulać,machać ogonkiem i cieszyć.I co z tego że go głaskałam,a Nika jak jechałyśmy trzymała na kolanach,on już czuł że jedzie dalej,bał się po prostu porzucenia za płotem.Nika rozpaczała ja jak widziałam jego psi strach to miałam ochotę zabrać go z podłogi w gminie i zawieźć z powrotem do domu.Biedactwo zaczął się strasznie ślinić,całe łapki miał obślinione,zrobił się osowiały jakby chory aż strach było patrzeć na tę kupkę nieszczęścia.
Mam nadzieję że maleństwo będzie szczęśliwe u babci.
A serce żal ściska.