I ja poświęcilam bukiet.
Mój jest mniej wysmakowany.
Raczej stóg przypomina.
Poszłam na ilość, jako, że pierwszy raz w życiu mam plon, za który mogłam podziękować. No bo tak:
- najpierw zioła zerwałam- bazylię czerwoną i zieloną, koperek, dziurawiec, rumianek, krwawnik, wrotycz, bylicę, macierzankę, lawędę, /nawet nie wiedziałam, że mi tyle urosło/
- później postanowiłam podziękować za łąkę- no i zerwałam po kilka kwiatków - żmijowiec, jakiś taki różowy, jakiś taki żółty, rumianki, i jeszcze jakieś, których nazw nie znam. Nawet szczawiu polnego dodałam gałązkę, w podzięce, że mam co robić na działce.
- ale poszłam do samosiejkowego lasu, a tam nawłoć, jarzębina, jeżyna, jakieś drobne kwiatuszki...Też wypada podziękować, że tak pięknie samo urosło.
- zaszłam na kwiatową grządkę, a tam słoneczniki ozdobne, kosmoski, maczki kalifornijskie, wiekuistki...takie ładne
- pomyślałam wtedy o koleżance, która mnie obdarowała sadzonkami aksamitek i o staruszeńce ogrodniczce i za ich kwiaty też chciałam podziękować- no to doszły aksamitki, floksiki i jakieś takie żółte pompony.
- na koniec patrzę, a tu zakwitła ta dalia, co niej myślałam, że nie zakwitnie. Pięknie, na jasnoróżowo. Ofiarowałam więc i ten kwiat, skoro na święto zakwitł.
Wszystkiego wzięłam po troszku, a i tak bukiet wyszedł na potęgę.
Największy w całym kościele.
"Najtrudniejsze dzieło świata od łatwego trzeba rozpocząć, a największe dokonania od drobiazgów"
Lao Tsy