żabcia pisze:A ja w tamtym roku miałam taką przygodę,nie pamiętam jaki to był miesiąc,po dwóch dniach na wsi w południe wróciłam do domu i z ciekawości zajrzałam jak tam rybki w oczku.Patrzę coś dużego się wynurza ,myślałam że dzieciaki kupiły mi karpia,ale to nie karp,znów się wynurza -myślę chyba szczur wpadł ,co by nie było trzeba wyciągnąć.Niedaleko miałam wielki gar wyławiam a to jeż ,wyniosłam na słonko odsączyłam,myślałam że mi zdechnie,strasznie się trząsł,oczy miał jak zdechła ryba,nie miał siły wcale się ruszyć,tylne łapki jak sparaliżowane,musiał długo walczyć a po śliskiej foli nie mógł wyjść.Przyniosłam szmaty osuszałam go,wycierałam te biedne oczka i mokry brzuszek nawet nie pisnął i zostawiłam go w tych szmatach w spokoju.Oczywiście co chwilę zaglądałam do niego,minęło dobre pół godziny jak zaczął ruszać noskiem ale przekręcał się tylko na przednich łapkach tylne ponad godzinę miał bezwładne,w końcu zaczął po cichu prychać jak mu jeszcze brzuszek wycierałam i po jakimś czasie podreptał przez siatkę do sąsiada,to był taki średniaczek,nie mały ale jeszcze nie dorosły.I taka była jego wdzięczność.
Oj Zabciu Zabciu... pewnie wkrotce dostaniesz bukiet roz poczta i laurke z podziekowaniami
Ja tez juz czekam chyba z tydzien na chocby jakis telefon czy co?? od pewnej zaby..... ktora miala podobna przygode u mnie w basenie.. Wlasnym oddechem ja ogrzewalam.. i co?? Smig, mig i tylko jej tyle nogi widzialam ,, Taka to wdziecznosc. Ech!!