CIĘCIE FORMUJĄCE RODODENDRONÓW
Mimo ziąbu liżącego dziś po krzyżach zrobiłam porządek w moich zeszłotygodniowych zakupach rododendronowych i może komuś przyda się ta wiedza to napiszę jak potraktowałam swoje nowo kupione krzaczki, które wcale nie będą mieć ze mną łatwo
Sadzonki oczywiście wybierałam takie które wydawały mi się najładniejsze, najrówniejsze, niepowyciągane - ale i tak w niektórych było co korygować. Moim celem są zwarte, sztywne, gęste krzaczki bez wyciągniętych 'nóg'. Sadzonki ze sklepów nie traktujemy jak święte krowy - jeśli trzeba to tniemy to co jest nieładne
Cięcie formujące robi się w okolicach kwitnienia - można po, żeby zachować przyjemność oglądania kwiatów, grubsze kilkuletnie gałęzie jednak wypada ciąć w okresie spoczynku rośliny więc był to ostatni dzwonek. Obcinałam dziś (z jednym wyjątkiem) tylko pędy zakończone pąkami liściowymi, po kwitnieniu będę najwyżej poprawiać jeśli dalej będzie coś rosło nie po mojej myśli
Co właściwie cięłam?
Ano na przykład taki Hachmann's Charmant wybrany wśród innych mimo to wyglądał przed cięciem tak:
Tu widać od razu że gałąź po prawej jest wyciągnięta i nie rozgałęziona odpowiednio, ma dużą szansę sprawiać problemy w późniejszym wieku, ogołocić się z liści i położyć na ziemi
Poza tym jest zakończona u góry pąkiem liściowym zamiast kwiatowym a z reguły jest tak, że gałąź z pąkiem kwiatowym po zakwitnięciu się rozgałęzia a taka z pąkiem liściowym znów się przedłuża jako pojedyncza, pozostałe pąki się nie uaktywniają. Tu widać dobrze różnice, jak to poznać - pąki kwiatowe są 'upasione', prawie okrągłe, a pąki liściowe ostro zakończone i smukłe. Cały ten wybujały przyrost poszedł do wycięcia nad poprzednioroczną rozetką liści z pąkami.
Przeglądnęłam cały krzaczek w ten sposób i po cięciu wygląda tak:
Kabarett z kolei chyba był zbyt późno przycięty w szkółce albo doznał jakiegos innego problemu, w każdym razie powybijały mu pąki (chyba) zimowe, bo były jakby piętro wyżej niż pąki kwiatowe zawiązane na ten rok
Powyłamywałam te wszystkie niepotrzebne rozetki, zwłaszcza że i tak miały tylko pąki liściowe i co tam mi jeszcze nie pasowało i wyszedł zgrabny gęsty krzaczek
Przy Metallice ręka mi zadrżała żeby coś ciąć, a zresztą jest dość ładnie prowadzona, porozgałęziana, wszędzie na zewnętrznych pędach pąki kwiatowe
Tak więc stare przyrosty zostawiłam bez ruszania, poobrywałam tylko wszystkie pąki liściowe z gałązek które były nimi zakończone (można tą czynność robić też później, typowo razem z usuwaniem przekwitłych kwiatostanów)
I jeszcze moje największe szaleństwo, tak się zastanawiałam czy nie wstawić zdjęć tych krzaczków dopiero za jakieś 3-5 lat, ale co tam - najwyżej nic mi z tego nie wyjdzie, rododendron kosztował 30zł, azalia zdaje się 15, więc powiedzmy że finansowo przeżyję jak mi nie wyjdzie a będziecie mogli na bieżąco śledzić postępy tego projektu
Chodzi o to że lista roślin które bym chciała jest długa a miejsca nie za wiele, stąd pomysł 'pójścia w górę' z krzewami. Ogólnie rzecz biorąc krzewy 'na nodze' powstają poprzez szczepienie odmiany docelowej na podkładce z jakiejś odmiany szybkorosnącej. Robić podkładek i szczepić jednak może nie zamierzam, ale tak się zastanowiłam czy nie będzie prościej po prostu wyprowadzić krzewy w górę?
Z tą myślą zostały kupione dwa krzaki pasujące kolorystycznie do swoich sąsiadów. Jeden z nich to rododendron Królowa Jadwiga a drugi to azalia Oxydol. Najpierw myślałąm ciąć je w czasie kwitnienia i kwiaty do wazon - ale lepiej dla nich będzie jak zrobię to teraz, zanim ruszą z delegacji.
Najbardziej bolało cięcie Jadwigi, wprawdzie krzew krzywy i wybiegnięty w górę (specjalnie taki wybrałam
ale jednak żal...
Mam nadzieję że od tego cięcia wyprostuje się główna gałąź
Azalia Oxydol 'obsmyczona' na podobnej zasadzie
Podobno nie jest dobrze od razu usuwać wszystkie gałęzie bo wzmancniają one całą 'pień' i powodują że szybciej grubieje - dlatego na obu krzaczkach zostawiłam słabsze gałęzie, niech sobie narazie rosną