Nie mogłam znaleźć podobnego tematu, w razie czego, Cebulko, proszę o nakierowanie mnie
Robiłam parę miesięcy temu sadzonki (tak to się nazywa?) ze zdrewniałych łodyg z piętką błękitnej róży. Wsadziłam trzy, pod butelkami. Jedna nie przyjęła się w ogóle. Druga gałązka wypuściła liście ale potem je zrzuciła i od tej pory nic się nie działo - wyjęłam ją dziś z ziemi, korzonków brak. Za to trzecia ma teraz mnóstwo listków i zaczęła się rozkrzewiać. Nadal trzymam ją pod butelką i nie wiem co dalej. Kiedy zdjąc butelkę? Kiedy ewentualnie można ją przesadzić? I czy kolejne gałązki mogę spróbować ukorzeniać dopiero wiosną?
Dominiko - ja bym zostawiła butelkę na zimę - na moich sadzonkach zdjęłam i myślę że to był błąd A na butelkę dodatkowo może być stroisz, okopane ziemią dookoła.
A tematu konkretnego chyba nie było osobnego, myślę że informacje o tym będą w temacie róża królowa kwiatów czy jakoś tak
Ja bym postąpiła odwrotnie: skoro zaczęła się rozkrzewiać, to zdjęłabym butelkę i pozwoliła jej się rozrosnąć jesienią, a na zimę dobrze bym ją okopczykowała i okryła choiną. Z butelką pozostawioną na zimę mam złe doświadczenia. Róża pod nią spleśniała do wiosny. Też była już ukorzeniona i wypuszczała nowe listki i też była dodatkowo okryta stroiszem. Powodzenia Dominiko
Mnie też sadzonki róż zgniły pod butelkami tak zostawione na zimę... Krótko mówiąc: dużo łatwiej jest skutecznie zabezpieczyć kopczykiem gołą sadzonkę niż butelkę
"Z obecnego kryzysu są dwa wyjścia: normalne i cudowne. Normalne to takie, że Matka Boska jak zwykle zrobi cud i nas uratuje - a cudowne, że wszyscy zaczną uczciwie pracować, wypełniać swoje obowiązki itd."
No widzicie A mnie wyschły Myślę że gdybym zostawiła butelki, może by jednak mniej były narażone na zmienną aurę i poszło by lepiej, a tak to z tych wszystkich sadzonek które robiłam, mam jedną jedyną Wprawdzie taką na której mi zależało, ulubioną różę mojej babci, ale jednak żal, że te wszystkie które od Magdziołka dostałam to nic z nich nie wyszło Ale u mnie jest piach.
No tak,do ziemii, tyle, że metodą dedukcji, bo czy doświadczenia to nie pamiętam ale chyba Magdziołek zaleciła obranie ziemniaka coby się nie cieszyć nadmiernie z sadzonki ziemniaka
Gwiżdżę na wszystko,zadzieram głowę,oglądam drzewa mandarynkowe.A sekret tego jest wciąż ten sam,że ciasny kaftan na sobie mam.
amita pisze:obranie ziemniaka coby się nie cieszyć nadmiernie z sadzonki ziemniaka
Przez zimę to ziemniak raczej nie przeżyje. Tu jeszcze raz instrukcja obrazkowa:
Wiedza jest czymś, co istnieje w umysłach, nie w bazach danych – to relacyjna sieć faktów i umiejętności, wyuczona, praktykowana, z czasem doprowadzana do mistrzostwa.
U mnie próby ukorzenienia róży z warzywnika trwają od lat.Były jednoroczne gałazki ukorzeniane w czerwcu.Zdrewniałe z poprzedniego roku ukorzeniane wiosną jak winogrona.Były robione odkłady z róży nie odcinanej gałązki,przyginane do ziemi i przysypywane ziemią. I nic.Żadna metoda nie zdała egzaminu,nawet ta z ziemniakiem. W tym roku zrobiłam inaczej: Grube gałązki jednoroczne obięłam na jesieni i wsadziłam bezpośrednio do ziemi.Obsypałam liśćmi z leszczyny i zostawłam na zimę.Z wiosny każda gałązka puściła pęd i to nie jeden.Na razie rosną.Boję się zapeszyć bo bardzo zależy mi na sadzonkach.Zostawię pewnie w spokoju na zimę.Obsypię liśćmi lub trocinami
Aaa takie cudo Zupełnie jak te moje spod bloku, tylko że one kwitną raz, początkiem czerwca i jest fantastycznie - a potem już nie...
A nie ma jakiś odrostów? Spróbuj może delikatnie odkopać i uszkodzić jakiś korzeń, może pojawią się odrosty? Chyba że jest szczepiona... ale nie wygląda, raczej na jakąś krzyżówkę na własnych korzeniach. Czy to nie Gertrude Jekyll?
Nie znam nazwy już dawno bym w necie kupiła jakbym znała.Odrostów niet,taka jakaś w sobie jest.Bałam się cokolwiek odkopywać i odcinać nisko co by nie zdechła cała.Teraz rosną gałązki to może już będą sadzonki.Twu twu odpukać
Moje próby rozmnożenia róż na ziemniaku też się nie udały. Niby zaczęły nawet wypuszczać listeczki i doopa, zgniły. . I Lucysia ma rację, najlepiej rozmnożyła mi się róża ta niby niebieska . Gałązka do ziemi i poszło. I chyba tak zrobię w tym roku wiosną, później spróbuję też latem i jesienią. Zobaczymy. Osobiście próbuję bezskutecznie rozmnożyć sobie wielkokwiatową Florentynę i też doopa a w sprzedaży też jej nie mogę nigdzie namierzyć.
Dobrze, że przypomniałaś Magdziołku temat, bo wiosna za pasem a ja całkiem już prób nie podejmowałam. Mam nadzieję, że tego roku nie prześpię i to w sensie dosłownym.
Gwiżdżę na wszystko,zadzieram głowę,oglądam drzewa mandarynkowe.A sekret tego jest wciąż ten sam,że ciasny kaftan na sobie mam.
Ciekawe jak te Lucysiowe sadzonki w kontekście tegorocznej zimy
Magdziołkowi zgniły a ja z kolei moje chyba zasuszyłam Ukorzeniła mi się tylko stara pnąca róża sadzona jeszcze przez moją nieżyjącą już babcię, myślę że to New Dawn Więc cieszę się ze względów sentymentalnych - mam tylko nadzieję że zniesie przesadzanie na docelowe miejsce jak jej jakieś wymyślę.