autor: kra1013 » ndz sie 08, 2010 8:58 pm
Być może masz rację, lepiej byłoby wysadzić je już na miejsce stałe. W moim wypadku jednak owo „miejsce stałe” jest nadal we „władaniu” rodziny i niby je mam, ale oni mają tam truskawki (trzecie plonowanie). Mając te sadzonki winorośli mam argument, by stać się rzeczywistym posiadaczem swojego gruntu, bo wolę swoje winogrona niż truskawek „do oporu” od rodziny. Z rodziną to tak trochę trzeba delikatnie (czytaj sprytem się podpierać), bo choć truskawki są wspaniałe, to jednak Kaszuby są takim trochę „Truskawkowym Zagłębiem Polski”. U nas właśnie truskawka jest uprawianym powszechnie owocem, za to winorośl, morela, czy brzoskwinia „uprawowym rarytasem”.
Myślę, że mikroklimat u mnie jest dość dobry, zwłaszcza w porównaniu z okolicą i przy pewnej staranności właśnie winnica również z deserówkami może być czymś tu szczególnym.
Są jeszcze inne czynniki, które przemawiają za tym, by wysadzić owe sztobry w jednym miejscu, nie docelowym. Znacznie łatwiej się nimi opiekować. Oczywiście owych 200 szt. winno mieć tak z 10 m. kwadratowych, a nie jak u mnie 4. Odpadają kłopoty z ochroną przed wiosennymi przymrozkami, łatwiej zapewnić im ochronę chemiczną i nie dopuścić do zachwaszczenia, choć sądzę, że i tak będę je sadził jesienią w rzędach na czarnej agrotkaninie, więc problem odchwaszczania ominie mnie, tak jak na tym rozsadniku, jednak…
Jednak ów rozsadnik ustrzegł mnie przed pewnym błędem. Otóż od Ciebie dostałem bodajże 33 odmiany po kilka sztobrów. Sądzę, że te sztobry pochodziły z jednej łozy (czasem kilku) i zauważam dziwną rzecz. Otóż z mojego na razie pojedynczego doświadczenia w ukorzenianiu sztobrów wynika, ze nie odmiana decyduje o wielkości przyszłej sadzonki (choć też ,bo taki np. Regent jest mniejszy od Glenory, Himroda, czy Aloszenkina, ale tu ma znaczenie siła wzrostu odmiany). Mam wrażenie, że decyduje miejsce na łozie skąd pozyskano sztobra. I tak najczęściej najgrubszy czyli pierwszy sztober nie popisuje się wzrostem, drugi jest największy, zaś trzeci nieco mniejszy, a czwarty podobny do pierwszego. U Timura wygląda to tak – pierwszy zaledwie 0,4m., drugi 1,8 m, trzeci 1,6 m a czwarty znowu jest maleńki. Podobnie wygląda to u Aloszenkina, Regenta (tu najwyższy ma 1,4 m), Łory Seneca’i, Nera, Lilii, Schuylera i Ronda. Z innych źródeł Rondo jest zdecydowanie niższe mimo, że sztobry były znacznie grubsze i grubością bardziej wyrównane niż Twoje – prawdopodobnie były to pierwsze oczka z kolejnych łóz. W wypadku silnie rosnącego Konkorda R. i np. Swensona R. reguła ta się zaciera. Oczywiście, nie jestem całkowicie przekonany o tym co piszę, bo obecnie trudno jest to sprawdzić. Sadzonki rosną tak gęsto, często skośnie i trudno „dostać” się do kartki z napisem odmiany, bo trzeba się przebijać przez gąszcz wąsów, pasierbów itd. To będę mógł naprawdę stwierdzić dopiero przy ich wykopywaniu.
Jedno jest pewne! Gdybym dziś miał wsadzić 10 sztobrów, to nie wahał bym się – poszły by od razu na miejsce stałe i wierzę, że były by silniejsze. Przy 200 najprawdopodobniej wsadzał bym najgrubsze sztobry w miejscach na których mnie by najbardziej zależało i to mogło by być wręcz „przekombinowaniem”.
Nie ulega wątpliwości, że choć mam sztobry z kilku źródeł, te Twoje rosną najlepiej. Mogą o tym decydować warunki uprawy, a więc Twój mikroklimat, ochrona czy okres ich pozyskania (mam wrażenie, że z tym nie należy się spieszyć). Ogólnie to zdecydowanie ponad 90% sztobrów się przyjęła i nie „wypadła” mnie żadna odmiana. Część sztobrów wiosną rozdałem „po rodzinie i znajomych”, ale już nie sprawdzam jak im idą, bo lepiej by to już jako podpórkę do grochu wsadzili, niż tak sobie bez jakiejkolwiek opieki gdzieś tam poutykali. U mnie największym powodem wypadów była moja ciekawość „ wyrwę, by zobaczyć czy ma korzenie”, a zaraz później „ma, czemu ja to wyrywałem?”.
Teraz drewnienie jest ważne! Usuwam szyby i niech wiatr sobie hula między latoroślami zanim przyjdzie zima. Byle nie taka jak miniona, bo ta do mnie zawitała „ z brzytwą w ręku”!