Dzięki Andrzeju.
Jednak trochę mnie „zeszło”. Po nieco bardziej uważnym przeglądzie zobaczyłem te objawy ( w mniejszej skali) i na innych sadzonkach.
Mści się to za gęste sadzenie tych sztobrów na czarnej folii. Jeśli 200 „patyków” wysadzimy na powierzchni 4 m², a one zaczną przekraczać 2 m wysokości, to przy ziemi jest gęstwina. Brak obsychania liści nawet nie po deszczu, a po zwyczajnej sierpniowej rosie. W dodatku folia zawsze tworzy załamania w których gromadzi się woda. Gdy sadzonki były małe, to docierało do folii słońce i woda wyparowywała. Teraz już nie, bo sadzonki są duże i panuje tam stała wilgoć. Pisałem pod innym postem, że nie czarna folia, a powinna być czarna włóknina, czy agromata – one rozwiązałyby problem, woda wsiąknęłaby.
Tam na dole te objawy ma na pewno Aloszenkin i Sieger (zdaje mnie się, że ten drugi to „krewny” Ortegi), chyba też Schuyler. Są i inne, ale trudno dotrzeć w tym gąszczu do karteczek, zwłaszcza, że „macając” pieńki (sztobry), poczułem w pewnym momencie włosy, które uwolniły moją wyobraźnię. Parszywie się wkłada rękę tam gdzie nic nie widać. Choć to mój kot był, to się przestraszyłem (
no co – taki stary człowiek jak ja staje się już ostrożniejszy niż kiedyś za młodu, gdy to namiętnie robiłem
).
Jedno chyba jest pewne – ten mój Acrobat tam nie dotrze, bo sądzę, że aż tam jako środek układowy nie zawędruje. W dole winorośli liście żółkną i opadają. Latorośle wyraźnie drewnieją. Konkord R., Ontario, Glenora mają już z 0,5 m brązowej „kory”, ale i u Phenixa, Lilli, Prima, czy Schuylera też to wyraźnie widać. Słabo zaś jest u Muskata O., M. Suzanka i Ronda.
Te drewnienie, jak sądzę przyzwoite, to chyba efekt zastosowania zwykłej saletry amonowej. Ta posypana w czerwcu ( tak koło 10-tego ) zadziałała szybko, ale już teraz raczej jej nie ma. Widać to choćby po tym, ze liście na dole są „ciemne”, zaś u góry jasne ( nie mam na myśli koronek, bo te mogą mieć kolor właściwy odmianie). „Toporna”, rolnicza saletra amonowa chyba może być dobra dla przynajmniej nie owocujących krzewów. Działa wręcz natychmiast i „popycha je ku górze”, a przy tym pozwala wejść we właściwym czasie w fazę drewnienia. Wszystkie „lepsze” ogrodnicze „wieloskładnikowe” zawierają azot w formie amidowej, więc mają wydłużony czas działania i teraz przeszkadzałoby to, w przyjmowaniu potasu.
Wiem Andrzeju, że jesteś zwolennikiem pryskania potasem i jestem pewien, że taki zabieg sprzyja drewnieniu (byle nie azotanem potasu, bo przy okazji będziemy dostarczali azot, choć ten do liścia trudno wnika, a przez korzenie jest jego przy takim zabiegu mało ), ale myślę, że najważniejszy jest jesienny „głód azotu” – on przynajmniej w uprawach leśnych decyduje o zimowaniu roślin.
Jutro tych „wąsatych koleżków” poprawię Miedzianem. Wiem, to „jak umarłemu kadzidło”, nie wyleczy, ale zaszkodzi zarodnikom, a więc rozprzestrzenianiu się. No i najważniejsze takie preparaty jak miedzian, siarkol, czy soda, to w zasadzie ekologia.