Kasztany jadalne na "perypetiach Europy" - czyli jak u nas rosną?
A, ma ktoś kasztana jadalnego?
Kiedyś go miałem. Pochodził od tego najstarszego w Polsce z Celbowa (Puck k. Gdyni ). Rosło tam pełno sadzonek wokół niego. W okolicy jest w zasadzie dużo kasztanów ( myślę, o Castanea sativa – lub coś koło tego, a nie o tym zakwitającym na maturę) i są starymi drzewami. Ponoć Marysieńka je sadziła. Wyobrażam to sobie tak:
Marysieńka zwlokła się z sobolich futer roztrącając puchary i kielichy (głównie męża). Z odrazą spojrzała na porcelanową miskę z zimną wodą (brrr – znała się na rzeczy). Łyknęła sobie z wczorajszego kielicha i spojrzała na tego swego słodko śpiącego, co to Turka nienawidził i pogromił pod Wiedniem, po czym usiadła przed lustrem. Starannie przypudrowała brudne miejsca na twarzy i ubrała skórzane gumo filce. Do ogrodu się udała. Teraz niosąc konwię z wodą, bo woda do podlewania francuskich drzewek się nadawała, podlewała… I "po swojemu" podlewała...
Co mówicie? Żem zdrajca? Że plugawię dobre imię Polski?
Takie były czasy! Panie w całej Europie, to chociaż do toalety puder używały, panowie zaś puder „odkryli” dopiero później! A wodę, to lokaj do posiłków „na półmisku” przynosił. Obyczaj wymagał, by czubki palców pomiędzy „golonkami” skonsumowanymi, w wodzie zamoczyć, ale żeby się od razu myć? Przecież puder to wszystko oblepi, wyschnie i z czasem wraz z brudem odpadnie…
W każdym bądź razie jest tu u nas dość sporo kasztanów jadalnych, ale takich sprzed wieków. Zdaje się, że są dość odporny na mróz, ale i „dzikie”. Ja miałem z Celbowa i sprzed pałacyku Marysieńki (na północ od Gdyni ), lecz „przyszedł walec (czytaj zając ) i wyrównał”! I dobrze, bo ten w Celbowie miał małe owoce, zaś ten drugi (Krokowa?) nie wiem. Z marketów można kupić te o wiele większe, a przyrządzam je w kominku.
Na surowo, to tylko w markecie , ale to 2, 3 sztuki - zależy ile razy mnie się chce wracać na stoisko i jak bardzo chcę być „małogrzecznym”. Nikt tego nie kupuje, a z kominka są pyszne. Może się nie znam, ja po prostu kładę cegłę (może być płaski kamień) na żar w kominku, rozsypuję na niej kasztany i później godzinami „dłubię”. We Francji, to by pewno zgorszenie wywołało, ale tu, na „perypetiach Europy” !
Są sadzonki w Liroy Merlin i to po 6 zł. Szlak mnie trafia, ze nie kupiłem. W zasadzie nie mam miejsca, gdzie mógł bym to posadzić, ale żona ma jeszcze „linkę z praniem”, a mogła by te „gatki” „na gałęzi” tamtego…
Ma ktoś tego kasztana? Ktoś, coś wie? Mietek – to u Ciebie…