Weigla, ja jeszcze rok temu też nie myślałam...
Przejęta ciągle jestem tym kopaniem. Przychodził do nas od czasu do czasu sąsiad i lęki w nas wzbudzał: najpierw mówił, że wody nie będzie. Uspokajałam męża, że jak w grajdołku była, to tym bardziej będzie po wykopaniu. No i jest ale martwiłam się
Potem sasiad straszył, że brzegi będą się osypywać - i faktycznie jeden się opsypał, widocznie w tym miejscu miało być płycej
Nawet podczas kopania straszył operatora, że tam są niewybuchy zasypane
Na szczęście żadnych niewybuchów nie było ale sąsiada mamy już troche dość.
No i staw tuż po wykopaniu przedstawia sobą obraz nienajciekawszy, przypomina trochę dziurę po wyrwanym zębie. Brzegi są pocharatane, bo dopiero w poniedziałek przyjedzie spychacz wygładzić wszystko po koparce.
Całość ma jakieś 15x40 metrów tak na oko.
Pamiętam, jak już się zaczęliśmy do tego stawu po kupieniu działki przymierzać, to przeszukiwałam net i czytałam opisy tych, którzy to kiedyś robili. Znalazłam inormację, że wykopanie nie jest ani takie trudne jak się myśli ani takie drogie, za to ożywienie stawu, zaprowadzenie w nim ekosystemu kosztuje mnóstwo czasu i energii. Wyglada na to, że tamten opis był prawdziwy. Kopanie poszło dość sprawnie. Koszty były niższe niż myśleliśmy, ale za to teraz dopiero widac ile jeszcze czeka nas pracy.