Moje oczko wodne w najgłebszym miejscu ma 1,80 m i nigdy(a mam je juz chyba z 10 lat) nie zabierałam z niego rybek na zimę,i nigdy nie wymarzły
Zawsze bedzie problem z opadajacymi liśćmi-chyba,ze założymy jesienia siatkę ochronną.Jesienny wiatr potrafi je przywiać nawet z bardzo daleka.
Za to borykam sie z odwiecznym problemem utrzymania w nim równowagi biologicznej.Naczytałam sie wiele na ten temat,ale teoria sobie,a praktyka sobie
.Głownie denerwuje mnie mętna woda,która sprawia,ze rosliny kiepsko rosną(z braku światła) i rybek nie widac,gdy pływają głebiej.Te ciagnące glony u mnie wcale nie występująi myśle sobie,ze chyba bym juz je wolała niż tą metną wodę.
Na początku 3 razy w sezonie wymieniałam wodę szorujac przy tym folię(oczko mam spore-ok 7-8 m 2 powierzchi).W końcu doszłam do wniosku,ze to syzyfowa praca,bo po 2 tygodniach oczko znów przypominało mętne bajorko:(.Żadne cudowne preparaty nie pomagały.
W tym roku będę eksperymentować z zatapianiem kwaśnego torfu
.Dosadziłam tez wiecej roslin,choc juz nie bardzo wierzę,ze doczekam się zadawalajacego stopnia przejrzystości wody
Mimo wszystko i tak je lubię-zawsze pod ręka ciepła woda do podlania omdlałej rosliny,oswojone ,kolorowe rybki,które prawie z ręki biorą pokarm,czy powiew chłodnej bryzy z fontanny w upalny dzień.....