No i dorobiłam się nowych wrogów, niestety.
Gmina zadziałała szybko - wczoraj poszli i oglądali co tam się dzieje. I poinformowali sasiadów co grozi za zaśmiecanie - i co doddatkowo za zaśmiecanie drogi gminnej. Kołki nabite w drogę też im się nie spodobaly - mają wyciagnąć plany i zamówic geodetę, który wytyczy drogę dokładnie. I wtedy ciotunia moze mieć problem. Na razie przestraszyła się lekko - wczoraj popołudniu jak byliśmy na wsi przyszedł jej mąż i rozmawiał z nami. Obiecał, że śmiecić nie będą - a co do dorgi to poczekają na geodetę.
W każdym razie jestem pozytywnie zaskoczona - choć nie wiem, czy ciotka wie o jego wizycie. Ale wizyta gminnych urzędników jakoś na nich podziałała. Tyle dobrego.
Ale jest problem z tymi spadkobiercami śp. Janka S. i jego siostrami./
Wczoraj rzuciły się na nas z ryjami, że zrobiłysmy z nich śmieciarzy, jak one "tylko gałazki i kilka jabłek wywaliły, a to nikomu nie szkodzi.(!!!!! -kilka skrzynek jabłek-to mój dopisek)
Nie można było z nimi spokojnie porozmawiać, jedna rozsmieszyła mnie do łez stwierdzeniem, ze "moglismy poprosić" by nie śmiecili. No to mój mąż bardzo spokojnie pyta, czy umieją czytać, bo stoi od kilku tygodni tabliczka z prosbą o niewyrzucanie śmieci. A on do nas, że moglismy pwoiedzieć, ze to nasza tabliczka!!!!!!!!!! Szok, normalnie szok, więc grzecznie zapytałam, co za roznica kto postawił tabliczkę - my czy gmina. Śmiecić nie wolno, każdy ma kontener i każdy musi za swoje płacić.
A one na mnie znów z ryjem, Piotrek prosił by nie krzyczałay - a one dalej o gałązkach i jabłuszkach(kilku). No to ja się znów spytałam - czy te resztki serwisów podpisane Jan S. to same poszły na drogę pozaśmiecać?
No i najstarsza z pań zaczęła płakac i łapać się za serce i krzyczeć, że bandytów z nich robimy, i ze ona nawet na cmentarz tamtędy nie pójdzie, bo ją o coś oskarzymy(a tak z ciekawostek - akurat tamtedy na cmentarz idzie się dwa razy dłuzej, jest o wiele krótsza droga, tylko ze zamieszkana z obydwu stron i nie ma tam jak śmieci podrzucać

)
Uznałam, że nie ma z kim rozmawiać - i tak się dziwie sobie, że spokojna byłam.
Właściwie same się podłożyły i przyznały, że wywalały to wszystko.
Teraz już gmina musi zadziałać- jutro mąż jedzie do sekretarza - mają gadać co dalej. Przede wszystkim gmina musi uprzątnąć teren i uregulować kwestieszerokości drogi i zmusić ciotunię do usuniecia kołków i malin. Zresztą, wczoraj wujek Tadek przyznał, ze skoro śmiecą to nie powinni zabijać kołków bo czy tak czy siak nie ma przejazdu - bo albo kołki, albo śmietnisko.